Katarzyna Groniec – ZOO z piosenkami Agnieszki Osieckiej

ZOO

Mierzenie się z piosenkami Agnieszki Osieckiej tylko teoretycznie wydaje się łatwe. Są to bardzo znane i wielkie przeboje, z drugiej strony dorobek poetki jest bardzo bogaty (ponad 2 tysiące piosenek) i daje spore pole do popisu. Tym razem z tym interesującym repertuarem postanowiła się zmierzyć Katarzyna Groniec. Najpierw był koncert podczas 17. Konkursu „Pamiętajmy o Osieckiej”. Za aranżacje odpowiada Łukasz Bałdrych (także klawisze i fortepian), a artystce towarzyszyli w zespole Łukasz Sobolak (perkusja) i Tomasz Pierzchniak (kontrabas). Przy wyborze piosenek pomagała Agata Passent i wyszło… no właśnie.

Muszę pochwalić Groniec za wybór, gdyż większość piosenek to nieoczywiste i mniej znane przeboje (wyjątkiem są „Uciekaj moje serce” i „Nim wstanie dzień”). Początek to intrygujące „Deus ex machina” z zapętlonym fortepianem oraz gitarą, który nakręca się z sekundy na sekundę (mocniejsza perkusja oraz wyrazistsza gitara). „Kokaina” jest mroczniejsza i ten klimat potęguje grany jak kołysanka fortepian oraz perkusja – aż chwyta za gardło. Kolażem jest „Piosenka o życiu ptasim”, gdzie sklejono aż 5 piosenek w jedną (sami zgadnijcie jakie, bo rozgryzienie sprawia wiele frajdy) i słyszymy na początku fortepian, by pójść w… disco. Aż nogi zaczęły tupać do rytmu – szok.

Dalej jest oczywiste, ale bardzo melancholijne „Uciekaj moje serce”, zaśpiewane bardzo delikatnie i prezentuje się bardzo przyzwoicie. „Nie zabijaj mnie powoli” jest najbardziej agresywny z tego zestawu – brudny riff, mocna perkusja, elektronika pachnąca latami 80. i siarczysty wokal, który pod koniec dopiero łagodnieje. Prawdziwa petarda. Wyciszeniem jest „Rodzi się ptak”, chociaż ten bas może budzić niepokój. Fortepian i klawisze są cieplejsze, ale w połowie następuje przyspieszenie i kończy się to wrzaskiem. Z kolei filmowa pieśń z „Prawa i pięści” dostaje iście westernową oprawę. Są gwizdy, gitara elektryczna i dziwaczna elektronika. „Ja nie chcę spać” z kolei to jazzujący kontrabas i tyle w kwestii instrumentów. „ZOO” jest krótkie, ale bardzo dzikie, co jest zasługą perkusji, gitary elektrycznej oraz fortepianu, podobnie nieprzyjemny marszowy „Parademarsz”. A na sam finał dostajemy łagodnego i skocznego „Króliczka” oraz dowcipne „Chodzi o to, żeby nie być idiotą”.

Sam wokal pani Groniec jest bardzo różnorodny i dopasowany do utworu. Czasami bardzo delikatny i łagodny (by nie rzec ciepły), czasami głośniejszy i niemal krzykliwy („Piosenka o ptasim życiu”), dodając dość ciekawe pole do interpretacji. Dodatkowo poza płytą CD jest dodany zapis koncertowy na DVD, co jest pięknym bonusem do tej niesamowitej płyty. Covery bronią się i brzmią przepięknie, a Groniec nie idzie na łatwiznę. I o to chodzi.

8,5/10

Radosław Ostrowski

Stanisława Celińska – Atramentowa…

Atramentowa

Ta jedna z charakterystycznych aktorek filmowych i teatralnych flirtowała z muzyką i estradą od dłuższego czasu. W ostatnim czasie pojawiły się dwie płyty z muzyką sygnowane jej nazwiskiem – projekt „Nowa Warszawa” oraz koncertu z radiowej Trójki poświęcony Agnieszce Osieckiej. „Atramentowa…” to pierwszy samodzielny projekt Celińskiej.

Mamy tutaj aż piętnaście zarówno napisanych na ten album, jak i śpiewanych przez Celińską w dawnych czasach. Jeśli ktoś jednak spodziewa się czegoś mocnego czy agresywnego, jeśli chodzi o brzmienie czy instrumentarium, to się rozczaruje ogromnie. Jest tu spokojnie, delikatnie, klimatem troszkę przypominając dokonania Cesarii Evory (singlowa „Czerń i biel”). Wiec gra tutaj fortepian, akordeon, gitara akustyczna, kontrabas i perkusjonalia różnego rodzaju (z klasyczną perkusja na czele).  Klimat przypomina tutaj stare knajpy, gdzie występowali artyści z własnym zespołem. Nie brakuje spokoju i refleksji, ale też pewnej magii (bogato zaaranżowana „Atramentowa rumba” ze świetną grą fortepianu, perkusji oraz solówki skrzypiec) odrobiny orientalnego sznytu (jazzująca wersja „Do rycerzy, do szlachty, do mieszczan” z gościnnym udziałem Nosowskiej), a nawet delikatnego rocka (gitara w „Wakacjach z deszczem”). Dominuje tutaj refleksyjny nastrój („Obfitość”, „Jego portret” czy „Nie strasz” ze wstępem „pożyczonym” od Chopina), ale nie brakuje też trudnych wyznań („Wielka słota” z Muńkiem Staszczykiem czy „Nie strasz”) i z tych historii rysowany jest portret doświadczonej i pogodzonej z życiem kobiety.

Delikatny, ale pełen emocji głos Celińskiej stanowi idealną symbiozę z muzyką oraz tekstem. Pozornie „Atramentowa…” wydaje się być płyta dla dojrzalszego słuchacza, dla którego ważny jest przekaz i klimat, a nie tylko rąbanka spod znaku komercyjnych stacji radiowych oraz telewizyjnych. Obok „Muzyki wieczorem” Czyżykiewicza to najlepsza płyta poetycka, skręcająca w łagodniejszą formę popu. Klasa, elegancja i szyk, a bonusowa „Pieśń cygańska” to rewelacja, ale to musicie sami przesłuchać.

7,5/10

Radosław Ostrowski

Sokół, Hades, Sampler Orchestra – Rózewicz – Interpretacje

Rozewicz__Interpretacje

Rap może kojarzyć się z wieloma rzeczami, ale nie z poezją śpiewaną. Powód jest dość oczywisty, a nawet dwa. Po pierwsze, rap to (przynajmniej w Polsce) własne teksty. Po drugie, to melorecytacja, więc o śpiewaniu należy zapomnieć. Dwóch ziomali postanowiło zmienić zdanie i obydwu przedstawiać nie trzeba – Sokoła i Hadesa. Wsparci przez duet producentów znanych jako Sampler Orchestra (Staszek Koźlik i Paweł Moszyński) zmierzyli się z poezją Tadeusza Różewicza.

Jednak pojawiły się pewne wątpliwości. Po pierwsze, płyta powstała na zlecenie Narodowego Centrum Kultury, co mogłoby sprawiać charakter akademii na cześć zmarłego w zeszłym roku poety. Po drugie, były już próby przerobienia poezji na rap i kończyły się dość słabo. Jednak nie tym razem.

Plusem jest nie tylko wybór wierszy (zapomnijcie o znanych ze szkoły utworach jak „Ocalony”), co jest wielką zaletą. Bity dość proste i oszczędne, jednak budujące nastrój niepokoju tak mocno obecny w wierszach Różewicza. Nakładające się wejścia („Wicher dobijał się do okien”), dźwięk gramofonowej płyty oraz jazzujący bas („Możliwe”), surowa elektronika („Moje ciało”), delikatny flet (oniryczne „Nie śmiem”) czy pomruki („Bez”). Minimalizm tutaj sprawdza się bez problemowo, pozwalając wsłuchać się w teksty podsumowujące XX wiek.

Sokół i Hades nie nawijają razem, tylko na przemian. Melorecytacja tutaj ma siłę ognia, dopełniając czasów mroku, samotności oraz upodlenia człowieka. Wielu może zaskoczyć krótki czas trwania (sporo utworów oscylujących w okolicy dwóch minut), jednak pokazuje to tylko, że nie trzeba wielu słów, by przekazać mocną i ważką treść.

Muszę przyznać, że to (obok projektu Albo Inaczej) największa niespodzianka tego roku, jeśli chodzi o rap. I potwierdzenie tezy, ze poezję można przedstawić w każdym gatunku muzycznym.

9/10 + znak jakości

Radosław Ostrowski

Mirosław Czyżykiewicz – Muzyka wieczorem

Muzyka_wieczorem__Wiersze_Jaroslawa_Iwaszkiewicza

Zawsze co roku zdarza się jakaś rocznica urodzin czy śmierci wybitnych literatów. W tym roku wypada 35. rocznica śmierci poety i pisarza Jarosława Iwaszkiewicza. Zadania zmierzenia się z jego tekstami pochodzącymi z wydanego pośmiertnie tomiku wierszy podjęli się wokalista Mirosław Czyżykiewicz oraz kompozytor Adam Opatowicz.

I tak jak przy jego poprzedniej płycie jest to muzyka bardziej wyciszona, grana niemal cały czas przez smyczki oraz fortepian. Same wiersze są krótkie, tylko dwie zwrotki i wszystko leży w ręku kompozytora, by stworzyć odpowiednią oprawę. Czasami jest to skręt w smooth jazz („Niewygoda”), czasami nerwowy popis smyczków (singlowy „Lis”), melancholijny fortepian („Upał”), dziwaczne, orientalne flety („Do siostry”) czy liryczna, średniowieczna lutnia („Do Izoldy”). Całość jest spójna i utrzymana w melancholijnym tonie, co dobrze koresponduje z tekstami opowiadającymi o wspomnieniach, śmierci („Niewygoda”) i powolnym odchodzeniu ze świata.

Krótki ten tekst, bo jest to płyta, której fani poezji śpiewanej powinni posłuchać. Spójna, wymagająca i wyciszająca płyta skłaniająca do refleksji. Specyficzny śpiew Czyżykiewicza może wystraszyć, ale warto podjąć to wyzwanie.

7,5/10

Radosław Ostrowski

Mirosław Czyżykiewicz – Ma cherie

Ma_cherie

Nigdy nie miałem bliskiego kontaktu z twórczością Mirosława Czyżykiewicza – uznanego i cenionego wykonawcę poezji śpiewanej. Tym razem postanowiłem to zmienić, w czym pomoże mi płyta z roku 2013. Całość wyprodukowana i zrealizowana przez niemal samego artystę oraz towarzyszący mu duży zespół (m.in. kwartet smyczkowy). Co dostałem w zamian?

Muzyka mieszanych gatunków i stylistyk, gdzie mieszają się różne instrumenty obok siebie nawet jak w „Nocy”, gdzie do ostrej gitary elektrycznej wchodzą smyczki, kastaniety, fortepian i kontrabas. Podobnie tajemniczo jest przez cały czas („Jednym szeptem”), chociaż nie brakuje i lirycznych fragmentów jak  singlowe „Patrzę w okno” ze świetna trąbką oraz smyczkami czy snującą się jazzowo „Czułością”, gdzie błyszczy fortepian i kontrabas. Równie poruszające jest „Powiedz z kim” (jedyny utwór nie skomponowany przez Czyżykiewicza, ale Jerzego Satanowskiego, chociaż nie czuć tej różnicy), gdzie delikatnie gra gitara elektryczna. Niespodzianką jest krótki, chociaż dziwaczny „Mróz Północy” z akordeonem, utrzymana w podobnym tonie wolniejsza „Piosenka marynarzy” czy pokręcony walczyk „Potępienie”. Więcej wam nie zdradzę, bo po drodze dzieje się wiele i chyba czuć inspirację Michaelem Nymanem („Wiersz dla malarza Dudy Gracza”).

Całość spina różnorodny i bardzo barwny głos Czyżykiewicza, który z melorecytacji jest w stanie zmienić się we wrzask. A teksty mają zacnych autorów jak William Szekspir, Andrzej Poniedzielski, Jonasz Kofta, Zbigniew Herbert czy Jacek Kaczmarski. Uprzedzam, to specyficzna i niełatwa płyta, która wiele wymaga, ale też wiele daje. Na swój sposób bardzo piękna płyta.

7,5/10

Radosław Ostrowski

Grzegorz Turnau – 7 widoków w drodze do Krakowa

7_widokow_w_drodze_do_Krakowa

Tego wykonawcy przedstawiać nie trzeba – od wielu, wielu lat jest najbardziej znanym artystą poezji śpiewanej w naszym kraju. jego utwory są głównie liryczne, spokojne, mało przebojowe, ale z dobrymi tekstami. Grzegorz Turnau wypracował sobie własny styl, któremu jest wierny do teraz. Zeszłoroczna płyta „7 widoków w drodze do Krakowa” tylko to potwierdza.

Piosenek jest tylko 10, Turnaua wspiera Śląska Orkiestra Kameralna oraz skromny zespół. Spokój słychać już w „Tęczynie”, gdzie plumkają smyczki i płynie obój. W podobnym tonie jest utrzymana „Ledwie chwila”, gdzie jeszcze wchodzi trąbka i perkusja. Łagodne dźwięki fortepianu towarzyszą nam niemal przez cały czas (piękny, choć długi wstęp w „Czernej”, gdzie jeszcze dołącza się gitara i obój) i można odnieść wrażenie pewnej monotonii, jednak kompozycje są okraszone drobiazgami (trąbka w „Śnie w Czernej” czy obój ze smyczkami w „Tyńcu”), mającymi na celu nie doprowadzić do uśpienia. na szczęście, Turnau wie, co to jest dynamika, co pokazuje i w „Ledwie chwila”, jak i w „Krzeszowicach”), dzięki czemu słucha się tego naprawdę dobrze.

Teksty autorstwa Bronisława Maja inspirowane są freskami Józefa Peszki, przedstawiającymi podkrakowskie miejscowości (ich nazwy są umieszczone w tytułach). Są to opowieści o przemijaniu, odchodzeniu i wszystkim, co związane z nim. Sam Turnau ma taki głos jak zawsze, czyli dobry. Pewnym zaskoczeniem jest obecność Doroty Miśkiewicz, będącą drugim głosem (bardzo delikatnym) i współprzewodnikiem po tym świecie.

Sama płyta nie zmieni podejścia wobec Turnaua – fani przyjmą ją z aprobata i błogosławieństwem, a przeciwnicy zarzucą wtórność i brak nowych pomysłów. Jak zwykle w tych kwestiach, prawda jest gdzieś po środku. Ale moim zdaniem, jest po prostu solidnie.

7/10

Radosław Ostrowski

Robert Kasprzycki – Cztery

Cztery_2014

Kasprzycki jest jednym z bardziej rozpoznawalnych głosów piosenki poetyckiej. Nagrywa płyty bardzo rzadko, ale wydanie jej jest wydarzeniem w tym środowisku. W zeszłym roku wyszedł czwarty album nazwany „Cztery”.

W środku znajdziemy aż 14 piosenek, w których dominuje dźwięk gitary akustycznej, ale siłą jest też bogactwo aranżacji oraz teksty. Od delikatnych i nastrojowych ballad („Trzymaj się wiatru kochana” czy bardzo egzotycznie brzmiąca „Tristessa” z przepiękną trąbką) aż po niemal rockowe kawałki (garażowe „Brudne czyny” czy dynamiczne „Dłużej już nie mogłem”). Muzyk bawi się gatunkami, tworzy bardzo przyjemne i chwytliwe melodie, dodając pewne drobiazgi (dziwaczna perkusja w „Martinie Edenie”, perkusjonalia w „Spadaniu”), co nie tylko nie wywołuje znużenia, ale współgra z tekstami pełnymi refleksji oraz liryzmu. Więcej wam nie zdradzę, bo czeka tutaj sporo niespodzianek.

Sam wokal Kasprzyckiego bywa zarówno delikatny i spokojny, a czasem bardzo ekspresyjny, jednak za każdym razem współgra z cała resztą. Efektem jest naprawdę interesująca i udana płyta dla szukających ukojenia, wyciszenia oraz inteligentnego podejścia do tekstów.

7,5/10

Radosław Ostrowski

Katarzyna Groniec – Poste restante (remastered)

Poste_Restante

Album ten wyszedł równo 13 lat temu, jednak nie przeszkodziło to wznowić tego albumu w marcu AD 2015. Można podejrzewać, że doszło do remasteringu dźwięku oraz poprawienia jakości. Drugi album Katarzyny Groniec ostatecznie określił kierunek jej drogi artystycznej, czyli skrętu w stronę piosenki kabaretowej oraz poezji śpiewanej.

Tym razem za produkcję odpowiadał Krzysztof Herdzin, który także dobrał teksty i napisał aranżacje. Klamrą tego albumu, podzielonego na trzy części, są fragmenty utworu „Jaki śmieszny jesteś pod oknem” Ewy Demarczyk. Początek to kompozycje Astora Piazzolli (mistrza współczesnego tanga) – „Libertango” zaczyna czarującym i niemal uwodzącym akordeonem, lekką perkusją oraz smyczkami – zwiewny i czarujący utwór. Lecz „Już nic” to kompletnie inny klimat, choć instrumentarium wydaje się podobne – bardziej mroczne (niepokojące smyczki, delikatna melancholia fortepianu, kontrabas i stonowany akordeon), okraszone ciemnym kolorem błękitu, ożywionym innymi kolorami w środku, zmieniając tempo. „To tango jest” to dynamiczny popis fortepianu, akordeonu oraz samej Groniec – żywiołowej, pełen energii w każdym słowie.

Druga część to są autorskie utwory, sztuk sześć. Klimat jest tutaj troszkę inny, zawiera więcej kolorów. Ten fragment zaczyna urocze „Bez księżyca” z lirycznymi skrzypcami (solówka naprawdę piękna) oraz delikatnością fortepianu oraz gitary. Tytułowy utwór jest bardziej wyciszony (akustyczna gitara), jednak znów fortepian wybija się tworząc spokojny klimat. Nie brakuje też jazzu (trąbka w „Czasem…”), inspiracji klasyką („Samotni nie chodzą do kina” z wstępem przypominającym „W małym kinie” Fogga) czy nawet egzotyki (perkusjonalia w „Bylebym tylko…” czy sitar w „Wierszy księżycowym”).

Trzecia część to piosenki z filmów przedwojennych. Ta część jest chyba najbardziej czarująca i pokazuje bardziej uwodzącą twarz Groniec. Widać to zarówno w swingującym „Sexappill” (cichy głos) czy w „Psotnej Loli” (krótkie solo saksofonu), gdzie słychać temperament femme fatale. Ale francuski akordeon powraca w melancholijnym „Jej rejon to był plac Pigalle”. A na sam finał dostajemy „Już tylko się znamy” – romans rosyjski z tekstem Jonasza Kofty (kwartet smyczkowy i gitara).

Wszystkie teksty pokazują różne oblicza miłości – od doprowadzenia do upadku przez odrzucenie, tęsknotę, melancholię, ubraną jednak w inteligentny sposób. Happy endu niestety nie stwierdzono. W tym świecie Groniec jest bardzo przejmująca, nawet radość jest tutaj podszyta skrywanym smutkiem. Mimo swojego wieku, nadal ta płyta pozostaje pięknym i bogatym albumem. Serdecznie ją polecam i to nie tylko romantykom.

8,5/10 + znak jakości

Radosław Ostrowski


Piotr Bukartyk – Kup sobie psa

Kup_Sobie_Psa

Bukartyka znają wszyscy ci, co słuchają piątkowe „Zapraszamy do Trójki” rano, gdzie w towarzystwie Krzysztofa Kawałki prezentuje własne piosenki. Jednak raz na jakiś czas, artysta wydaje swoje piosenki na płycie. Tym razem minęły dwa lata od nowego albumu, więc był to idealny moment na przypomnienie się swoim fanom.

„Kup sobie psa” to dziesięć utworów, w których autor rozmyśla nad wszystkim, co widzi. Ale jeśli spodziewacie się, że to będzie stricte gitarowe granie (znaczy się sam Bukartyk plus gitara), to jesteście w błędzie. Nie brakuje tutaj skrętów w folk (początek „Dokładnie ten sam smak”, do którego wchodzą stare hammondy oraz chwytliwa gitara elektryczna), reggae (najsłabsze „Piasku ziarenka”), rocka („Na twarz” z mocnym riffem) czy bluesa („Reszta dla pana”). Jest różnorodnie, bogato, a zawsze w takiej muzyce najważniejsze są teksty. Autor przedstawia tutaj zarówno rozpad miłości, cwaniactwo, konsumpcję, nie pozbawioną odrobiny humoru. A i sam głos prezentuje się naprawdę dobrze.

Zaledwie dziesięć piosenek, ale wystarczy. W dodatku najdobitniejsza jest „Tak jakby kolęda”, która na najbliższą porę idealnie wybrzmi.

7/10

Radosław Ostrowski

Wu-Hae – Poeci wyklęci

Poeci_wykleci

Coraz bardziej staje się widoczny trend mieszania różnych gatunków. W Polsce taką grupą jest Wu-Hae, kierowana przez Bzyka i Guzika, gdzie jest mieszanka rocka, elektroniki, alternatywy i nawet hip-hopu. W zeszłym roku wydali album, który dostał bardzo ostro potraktowany przez fanów jak i krytykę. Czy zasłużenie?

Tym razem ekipa postanowiła wziąć się za wiersze poetów przeklętych jak Andrzej Bursa, Rafał Wojaczek czy Stanisław Grochowiak. I nie ma co się oszukiwać, jest to ponura płyta tak jak ponure są teksty. Nawet jeśli pojawiają się liryczne fragmenty (pianistyczne „Dwoje”), to one są tylko małym światełkiem w tunelu. A i stylistycznie też jest rozrzut: od agresywnego punka („Zrób to!”, „Nie ma miecza”) przez delikatne reggae („Fiński nóż”) po imitację Kultu („Modlitwa bohaterów” czy „Od pleców” z agresywnym saksofonem i gitarą). Po pewnym czasie jednak gitarowe popisy mogą wielu znużyć, choć nie brakuje tutaj poruszających fragmentów jak „Księżyc” czy pachnące new wave „Kontrola”. Teksty pełnych makabreski („trupy na płozy pokładli”) oraz bardzo trafnych metafor stanowiących trafną obserwację naszej rzeczywistości („Modlitwa bohaterów” czy „Zrób to!”) w połączeniu z ekspresyjnymi głosami obu frontmanów tworzą całkiem niezłą mieszankę, którą dobrze się słucha.

Jedno to było trochę za mało i doprowadziło do rozpadu grupy. Choć doszło do przetasowania składu oraz reaktywacji. Pytanie tylko czy dadzą radę i wrócą w chwale.

7/10

Radosław Ostrowski