Rendez-Vous – Rendez-Vous

QDajkeNK-wE

A teraz cofniemy się bardzo mocno w przeszłość. Jest rok 1983, gdy działalność rozpoczął zespół Rendez-Vous, powstały na zgliszcza Banku, kierowany przez basistę oraz wokalistę Ziemowita Kosmowskiego, a także saksofonistę Kamila Bilskiego. Na realizację swojego debiutu musieli czekać aż trzy lata, po drodze dochodząc do wielu roszad. Ostatecznie na albumie zwanym “Rendez-Vous”, poza Kosmowskim są gitarzysta Andrzej Stańczak oraz perkusista Wojciech Młotecki.

Album czerpie garściami z popularnego w Polsce nurtu nowofalowego, ale tutaj mocniej obecne jest zgranie gitary basowej z elektryczną, bez obecności syntezatorów. I to zgranie czuć już w otwierającym całość wielkim przeboju “A na plaży… (Anna)”, który nadal ma w sobie bardzo przyjemny rytm, kilka surowszych riffów oraz pewien metaliczny (z braku lepszego określenia) styl. Podobnie szorstki, ale i szybkie jest “W każdą złą noc”, chociaż nie pozbawione pewnej nutki liryzmu. Niemal “tykający” początek “Trafiony Tobą” nie zapowiada tak delikatnego, wręcz romantycznego numeru z perkusją troszkę przypominającą nagrania Lady Pank. No i ten tekst, który zostaje na długo. A po tym wchodzi intrumentalny “Zawsze o północy”, którego fragment nawet wykorzystano w programie “997”, czyli bardziej pogodne – przynajmniej na początku – granie, z “reagge’ową” perkusją. Ale gitara zaczyna coraz bardziej się nakładać na siebie, skręcając ku mroczniejszym dźwiękom, tworząc poczucie zagrożenia (mocny środek), by wrócić do początku. Równie przyspiesza “Maszyna zła”, idą ku bluesowym rytmom i… troszkę przypomina Kult. Liryzm wraca do “Nie okłamuj” ze ślicznym początkiem na gitarze, by przyspieszyć basem, a także dać czas na mocniejsze riffy.

Z koeli sam Kosmowski śpiewa tutaj bardzo delikatnie, ale jednocześnie głos ten jest bardzo przestrzenny, czasami kojący (“Nie umiem Cię”). I co najważniejsze, idealnie współgra z muzyką, która godnie znosi próbę czasu. Nowofalowe naleciałości, pięknie grająca gitara oraz wyczyniająca wręcz cuda perkusja tworzą niesamowite połączenie. Płyta w 2002 roku została wydana na kompakcie, w zremasterowanej wersji, którą polecam gorąco.

8/10

Radosław Ostrowski

Rendez-Vous – Raz dane

Razdane

W Polsce lat 80. muzyczna nowa fala przyjęła się bardzo dobrze, o czym świadczy popularność takich zespołów jak Tilt, Brygada Kryzys, Rezerwat czy muzyka Lecha Janerki. Jednym z takich zapomnianych grup był Rendez-Vous, kierowanym przez Ziemowita Kosmowskiego, ale po wydaniu debiutanckiej płyty w 1986 roku rozpadła się. W 2001 roku doszło do reaktywacji jako trio (poza Ziemkiem grają basista Bogdan Banasiak i perkusista Piotr Pniak, nowy narybek) i dopiero w tym roku wydali drugi album. Ale czy 30 lat przerwy nie osłabiło grupy?

Słychać mocne zakorzenienie w latach 80., co słychać w brzmieniu gitary oraz perkusyjnej elektronice, w 13 piosenkach jakie dostajemy. Na początek mamy odnoszący się do pojawiającego się na koniec nowej wersji przeboju „A na plaży… Anna”, czyli „Tej Anny już tu nie ma”. To bardzo melancholijna ballada z odrobinę nostalgicznym klimatem, który przez większość płyty będzie nam towarzyszył. Czasem odezwie się metaliczny bas („Daleka droga do Darłowa” z siarczystym riffem w środku), szybciej uderzy perkusja („Myśli”), zapachnie lżejszym bluesiskiem („At the Cross Roads”), a gitara lekko podskoczy („Jak z nut”). Espól stara się grać różnorodnie, raz spowalniając tempo („Replay”), dodając ciepły kobiecy głos („Fale, koja, gniew”) czy wejście w folk („Blue, Blue, Blue”, gdzie udziela się także Yan Shary) oraz Orient (perkusja w „Prez auta szybę”). Ne boją się też pójść nawet w disco (tytułowy utwór).

Brzmi to bardzo refleksyjnie, a teksty Ziemka opowiadają głównie o przemijaniu, zmęczeniu, miłości i samotności. Nie idzie w żadnym wypadku w stronę banału, chociaż wszystko opowiedziane jest bardzo prosto. Także sam wokal Ziemka – bardzo charakterystyczny, w dużej mierze spokojny, ale pełen emocji oraz pasji. Spina w całość wszystko, co tutaj słyszymy.

„Raz dane” nie jest skokiem na kasę dla fanów muzyki sprzed trzech dekad, ale konsekwentnie wyznaczoną drogą Ziemka i spółki. Pozostaje mieć nadzieję, że na nowy album nie trzeba będzie czekać prawie 30 lat i kolejne wydawnictwo też będzie na tym poziomie.

7,5/10

Radosław Ostrowski