
Luxtorpada to jeden z najostrzejszych polskich zespołów rockowych, który od początku swojego istnienia (sześć lat) wypracował swój charakterystyczny styl, jakiego nie da się pomylić. Mocne, soczyste riffy, ambitne teksty oraz krzyczący Litza z rapującym Hansem na pokładzie. Najnowszy album konsekwentnie idzie utartym szlakiem poprzedników.
I to od samego początku dostajemy mocnym ciosem w postaci „Pozdrawiamy!”, gdzie wolniejszy jest tylko refren. Nie brakuje jednak pewnych drobnych smaczków jak orientalny początek „Mazanic” z mocnymi uderzeniami a’la P.O.D., wolniejszy, gitarowy początek „Silnalina”, marszowa „Jak husaria” z nośnym, stadionowym refrenem. W zasadzie trudno się do czegokolwiek przyczepić, nawet elektroniczny kosmos w „Księgowym” czy wojskowo wykonana a capella „Mywaswynas” idealnie współgra z resztą. Perkusja potrafi mocno i szybko przyłożyć, gitary grają nie zawsze mocno, ale potrafią poruszyć (klasyczny riff pod koniec „Iglo” czy ognisty, melodyjny pazur w „Dziurach po ospie”).
Za to teksty to inna para kaloszy. O jedności, uzależnieniu od Internetu, brak komunikacji, kult pieniądza, odkupienie. Może i bywa to czasami zbyt dosłownie, ale zrobione jest to z energią oraz pasją. Krzyczący Litza z Hansem tworzą mocny duet.
„Mywaswynas” nie zmieni pozycji Luxtorpedy na polskiej scenie rockowej. Nadal są mocni, ale i przebojowi, melodyjni, mając zawsze coś do powiedzenia. I nadal chce się tego słuchać, słuchać, słuchać.
8/10
Radosław Ostrowski
