Weekend Ostermana

Punkt wyjścia wydaje się być prosty: co byście zrobili, gdyby wasi najbliżsi przyjaciele okazali się zdrajcami? Przychodzą do was ludzie z tajnych służb i proszą o pomoc. Taką propozycję właśnie dostał John Tanner – dziennikarz, specjalizujący się w demaskowaniu działań rządowych. Agent CIA, Lawrence Fassett, przekazuje rozmowy, z których wynika, iż jego najbliżsi przyjaciele są tajnymi agentami pracującymi dla tajemniczej organizacji Omega. Kumple (Osterman, Tremayne, Cardone) mają przyjechać na weekend, jak zawsze, jednak tym razem będzie inaczej.

weekend_ostermana1

Sam Peckinpah w trakcie realizacji tego filmu był już na końcu swojej drogi zwanej życiem. Od czasu „Konwoju” nie nakręcił niczego, a zdrowie jest mocno podniszczone przez alkohol oraz narkotyki. W końcu dostał propozycję przeniesienia na ekran powieści Roberta Ludluma. Jest to klasyczny szpiegowski thriller, w którym akcja toczy się bardzo spokojnie i bez fajerwerków. Wręcz jest za spokojnie, bo rozkręca się dość powolnie, wręcz w żółwim tempie. Bardzo powoli odkrywamy kolejne elementy układanki, gdzie nie do końca wiadomo, kto jest kim, kto ma jakie motywy działania. Komu bardziej zaufać, rządowi (i jego reprezentantom) czy może jednak swoim przyjaciołom? Zdrada, niedopowiedzenia, zmontowane materiały, manipulacja, atmosfera robi się coraz bardziej gęsta, by ostatecznie odkryć prawdę. Tylko, że ani tej atmosfery, ani napięcia wynikającego z nieufności nie byłem w stanie poczuć.

weekend_ostermana2

Niby mamy tutaj kilka interesujących scen („prognoza pogody” czy znalezienie głowy psa w lodówce), ale samo wyjaśnienie intrygi wydawało mi się dziurawe, wręcz niedorzeczne. Bo w skrócie chodzi o wykorzystanie dziennikarza przez agenta do… zemsty na swoim szefie. Wszystkie materiały i dokumenty okazują się sfabrykowane, zmanipulowane. To, jak wykorzystywane są media, jest dla mnie najciekawszym wątkiem „Weekendu…”. Szkoda tylko, że ta intryga wydaje się zagmatwana oraz kompletnie nieprzekonująca.

Że jest to Peckinpah, najbardziej widać w scenach akcji z bardzo charakterystycznym dla niego wykorzystywaniem slow-motion oraz równoległego montażu. Problem jednak w tym, że nie zawsze to działa. Podczas sceny porwania rodziny Tannera oraz jego pościgowi, realizacja jest bardzo chaotyczna (powoli opadający glina na motorze, rozbity pojazd są ważniejsze niż dwa główne wozy), choć wyjątkiem jest finałowa konfrontacja w domu, gdzie dochodzi do strzelaniny (aczkolwiek tu też nie wszystko jest czytelne).

weekend_ostermana3

Udało się zebrać dość utalentowaną obsadę, jednak nie zostaje w pełni wykorzystana. Najbardziej błyszczą tutaj dwie kreacje, czyli Rutger Hauer oraz John Hurt. Pierwszy wciela się w dziennikarza Tannera, którego dociekliwość robi wielkie wrażenie. Jednocześnie widać w jego oczach rozchwianie oraz konflikt, pełne sprzecznych emocji. Z kolei Hurt w roli agenta Fassetta do samego końca zachowuje spokój i opanowanie, chociaż jego przeszłość pokazuje pewien tragizm tej postaci. Poza nimi są tutaj m.in. Dennis Hopper (Richard Tremayne), Burt Lancaster (Maxwell Denworth) czy Craig T. Nelson (Bernie Osterman), których obecność wywołuje czasem frajdę.

„Weekend Ostermana” miał się okazać pożegnaniem Peckinpaha z X Muzą i nie spełniła oczekiwań związanych z wielkim powrotem mistrza. Historia kompletnie nie wciąga, aktorzy zazwyczaj nie mają zbyt wiele do roboty, a realizacja wręcz miejscami odrzuca. Broni się jedynie przekaz o manipulacyjnej roli mediów, które są bronią obosieczną. Ale to za mało, by uznać film za udany.

5/10

Radosław Ostrowski

Pakt Holcrofta

To, że Robert Ludlum jest jednym z najpopularniejszych pisarzy nurtu sensacyjnego nie dziwi. Piętrowe intrygi, gdzie nie brakowało politycznych wątków, terroryzmu oraz dużej dawki akcji zapewniły mu sławę. Nic dziwnego, że te bestsellery zwróciły uwagę filmowców. Nie inaczej było też z „Paktem Holcrofta”, który może się podobać. Pod warunkiem, że nie czytaliście pierwowzoru.

Punkt wyjścia był bardzo interesujący. Pod koniec wojny w 1945 roku trzej niemieccy generałowie spisali pakt, na mocy którego ich potomkowie mieli zdecydować o wykorzystaniu ogromnej sumy pieniędzy, wykradanej armii oraz hitlerowcom od lat. Cały ten ogromny majątek zostaje zdeponowany w genewskim banku i ma on zostać wykorzystany do czynienia dobra oraz rehabilitacji uznanych za zbrodniarzy wojskowych. O dokumencie zostaje poinformowany Noel Holcroft – amerykański architekt i syn inicjatora przedsięwzięcia, generała Clausena. Tylko, że nasz bohater nie wie, że jest pionkiem w całej tej układance.

pakt_holcrofta1

„Pakt” nakręcił John Frankenheimer, dla którego lata 80. były okresem dużego kryzysu twórczego i ogromnej obniżki formy. Wiele postaci oraz punkt wyjścia całej intrygi został zachowany, ale im dalej w las, tym większe odstępstwa (co samo w sobie nigdy nie jest złe). Ale w pierwowzorze cała intryga była bardziej skomplikowana i rozbudowana, akcja była dynamiczniejsza, przenosiliśmy się z miejsca na miejsce i nie do końca byliśmy pewni komu można zaufać. Był tajemniczy morderca Timanou, neonaziści marzący o stworzeniu Czwartej Rzeszy, Odessa, Wolfschanze, próby zamachów, ukrywane dzieci nazistów oraz gra wywiadów. Tego wszystkiego w filmie… nie ma. Z jednej strony rozumiem to, bo lata 80. to nie był już czas, w którym lęk przed odrodzeniem się nazizmu był tak silny, ale zastąpienie go terroryzmem wydaje mi się chybionym pomysłem.

pakt_holcrofta2

Całość toczy się dość wolno, jest masa dialogów, elementów tajemnicy (dość szybko rozwiązywanych) oraz prób zwodzenia za nos. Tylko, że brakuje tu zarówno napięcia, wiele rzeczy zostaje niedopowiedzianych, zaś wiedza bohaterów zdobywana jest poza kadrem (wyjaśnienie następuje w scenie konferencji prasowej – mocnej i poprowadzonej do dramatycznego finału). I jest to sprawnie zrobione, z czasami nietypowymi kątami ujęć, ale to troszkę za mało.

pakt_holcrofta3

Plusem na pewno jest Michael Caine, który nawet jeśli sprawia wrażenie mocno zdezorientowanego, to pozostaje przekonujący w roli człowieka wierzącego w słuszność swoich działań, chociaż też odbiega od pierwowzoru, lecz to jest jedna z nielicznych dobrych zmian. Warto też wspomnieć Victorię Tennant jako bardzo apetyczną i sprytną Helden, którą jeszcze zmieniono w femme fatale. Cała reszta jest przyzwoita, ale nie zapada zbyt mocno w pamięć.

pakt_holcrofta4

„Pakt Holcrofta” to miejscami przegadany, wykastrowany twór, który nie wytrzymuje ani porównania z oryginalnym tworem Ludluma, ani z innymi filmami sensacyjnymi z tego okresu. Brak napięcia, dziwaczna motywacja oraz sposób działania czarnych charakterów oraz bardzo nudne tempo to kilka poważnych błędów w wykonaniu Frankenheimera. Nawet kilka scen pościgów nie jest w stanie uratować tej katastrofy.

5/10

Radosław Ostrowski

Ultimatum Bourne’a

Po sześciu tygodniach od wydarzeń z Moskwy, Jason Bourne znów musi wrócić do gry, by ustalić raz na zawsze swoją przeszłość. Tym razem musi wrócić przez artykuł dziennikarza „The Guardian” Simona Rossa, który odnalazł informacje, że Treadstone jest nadal kontynuowany jako Blackblair. A to oznacza, że dziennikarz jest na celowniku, a Bourne razem z nim idzie do odstrzału.

bourne31

Jason Bourne musiał wrócić, co stwierdził każdy kto oglądał „Krucjatę”, która była słabszą częścią historii agenta z amnezją. Wszystko przez paradokumentalną realizacje, która mocno kłuła w oczy podczas scen akcji. Czy Paul Greengrass wyciągnął wnioski i poprawił babole? Nie, nadal panuje chaos w scenach akcji, chociaż nie jest to aż tak dokuczliwe (akcja w Targanie, gdzie mamy m.in. pościg motocyklowy i bieganie na dachach). Niemniej nadal może przeszkadzać (finał w Nowym Jorku) przy znakomitej historii, która dopełnia całości, ostatecznie wyjaśniając przeszłość Jasona Bourne’a. Wyruszymy do Londynu, Hiszpanii, a ostateczna konfrontacja odbędzie się w Nowym Jorku, gdzie wszystko się zaczęło (powtórzona scena finałowa z „Krucjaty…” nabiera tutaj nowego znaczenia). Intryga się znakomicie zazębia, wplecione flashbacki z życia Bourne’a/Webba dodają animuszu i ogląda się to fantastycznie, w kilku miejscach mocno podnosząc ciśnienie (obława na dworcu Waterloo) czy miejsce szkolenia Treadstone. Wszystko to oczywiście podkreślone przez fantastyczną muzykę Johna Powella oraz troszkę płynniejszy montaż. Ale kamera nadal ma ADHD, co w paru miejscach nadal irytuje (walka z Deshem w Tangenie toczy się tak szybko, ze nie widać kto kogo wali).

bourne32

Znowu nie mam zarzutów do aktorów, zwłaszcza do Matta Damona, który jest po prostu Bourne’m. Ale Damonowi ten film ukradł świetny David Strathairn w roli bezwzględnego i upartego Noah Vosena, który za wszelką cenę chce dopaść Bourne’a, nawet jeśli jest to niezgodne z prawem. Powracają także Julia Stiles (Nicky odgrywa tutaj kluczową role) i Joan Allen (Pamela Landy – jedyna wierząca w intencje Bourne’a). Poza nimi trudno też nie dostrzec mocnych kreacji Paddy’ego Considine’a (dziennikarz Simon Ross) oraz Alberta Finneya (dr Albert Hirsch).

bourne33

„Ultimatum…” mimo wad technicznych pozostaje najlepszą częścią serii. Choć zakończenie pozostaje kwestią otwartą, dla mnie ta historia jest już skończona. I niech już Jason Bourne aka David Webb zyska spokój, z dala od CIA i tym podobnych akcji.

8/10

Radosław Ostrowski

Krucjata Bourne’a

Wydawałoby się, że Jason Borune będzie miał spokój po likwidacji Treadstone, jednak trwało to tylko dwa lata. Byłego agenta CIA nadal prześladuje amnezja, jednak to jest najmniejszy problem. Podczas tajnej akcji w Berlinie (zdemaskowanie kreta, przez zdobycie informacji) zostaje zamordowany kupiec i agent CIA. Na miejscu zbrodni zostają znaleziony śladowy odcisk palca Bourne’a, przez co nasz bohater musi uciekać z Indii i ustalić kto go wkręca.

bourne21

Sukces kasowy „Tożsamości…” spowodował, że musiał powstać dalszy ciąg przygód agenta z amnezją znanego z książek Roberta Ludluma. A że to nie miało nic wspólnego z pierwowzorem (na co autor zgodził się przed śmiercią), to już jest inna kwestia. Tutaj jest podobnie, intryga jest pogmatwana i próby ustalenia kto, kogo i dlaczego. Wpadniemy do zimnego Berlina oraz równie chłodnej Moskwy, ale wprowadzono jedną, poważną zmianę. Na stanowisku reżysera Douga Limana (ograniczył się do roli producenta wykonawczego) zastąpił go Paul Greengrass, który tworzy kino utrzymane w paradokumentalnej stylistyce. I niestety, ta stylistyka do kina sensacyjnego nie do końca pasuje. Ujęcia z ręki, montaż tak szybki, że nie można tego zauważyć. O ile jeszcze w scenach, gdy Bourne jest obserwowany przez komputery CIA to się jeszcze broni, o tyle w scenach pościgów i bijatyk działa to odstraszająco. Chaotyczny montaż irytuje jeszcze bardziej (mocno to widać w pościgu w Moskwie czy walce Bourne’a z Jardą w Monachium), co psuje przyjemność z oglądania. A szkoda, bo gdyby nie to ocena byłaby dużo wyższa. Wszystko inne tutaj gra i wciąga, ale realizacja wywołuje rozczarowanie. Może przy „Ultimatum…” wszystko się poprawi, ale wątpię.

bourne22

Nadal ten film błyszczy aktorsko, dzięki czemu jesteśmy w miarę skłonni uwierzyć w cała opowieść. Matt Damon nadal jest świetny jako Bourne – mieszanka sprytu, siły pięści oraz zagubienia. To wszystko nadal pasuje, tworząc mocną mieszankę wybuchową. Idealny agent po prostu. Tutaj jego  tropicielem jest zastępca dyrektora CIA Pamela Landy (świetna Joan Allen), która nie jest pozbawiona sprytu, ale Bourne zawsze jest o ten krok przed. Analityczny umysł i wyciąganie wniosków stanowi jej mocny atut. Poza tym duetem wracają Brian Cox (agent CIA Ward Abbott) oraz Julia Stiles (Nicky), tworząc solidne tło. Z nowych bohaterów warto wyróżnić Karla Urbana (rosyjski zabójca Kirył) oraz Martona Csokasa (agent Jarda).

bourne23

„Krucjata…” mogła być świetnym filmem, gdyby Greengrass nakręciłby go w bardziej klasycznym stylu. A tak mamy chaotyczną akcję, za szybki montaż psujący przyjemność z seansu. Przez co ocena musi zostać brutalnie obniżona o punkt. Ale i tak czekam na dalszy ciąg, Davidzie Webb.

6/10

Radosław Ostrowski

Tożsamość Bourne’a

Podczas burzy statek rybacki znajduje młodego, nieprzytomnego mężczyznę, który został postrzelony. Ten zaś niczego nie pamięta, a zostaje przy nim znalezione konto w banku szwajcarskim.  Na miejscu znajduje pieniądze, kilka paszportów i pistolet. I od tej pory jest ścigany przez CIA z projektu Treadstone. W rozwiązaniu tej zagadki pomaga mu poznana Niemka Marie.

bourne_11

Postać szpiega z amnestią stworzona przez Roberta Ludluma już raz była przeniesiona na ekran dla telewizji. Ale w 2002 roku Bourne powrócił dzięki Dougowi Limanowi, który postanowił uwspółcześnić całą historię, kompletnie odcinając się od literackiego pierwowzoru. Był to także jeden z pierwszych filmów pokazujących współczesną inwigilację tajnych służb, które wykorzystują do tego komputery, podsłuchują policyjne radia oraz satelity. Pozornie nic nowego nie dostajemy, bo opowieści szpiegowskich było wiele, a amnezja to jeden z ogranych chwytów narracyjnych, jednak Liman trzyma swoją opowieść w ryzach, tworząc dynamiczne i ciekawe kino akcji. Cała intryga trzyma w napięciu, nie brakuje dynamicznych bójek i strzelanin (akcja w ambasadzie w Szwajcarii czy strzelanina na farmie z jednym z kilerów), sięgających do klasyki gatunku pościgów (pościg w Paryżu), a wyjaśnienie całej sprawy jest satysfakcjonujące (przynajmniej na tą chwilę). A wszystko jest zrobione tak jak być powinno – bez operatorskich udziwnień czy chaotycznego montażu. Każdy cios jest widoczny, a plenery (Szwajcaria, Waszyngton, Paryż) robią naprawdę spore wrażenie, potęgując klimat tajemnicy. Zakończenie może dawać wrażenie zamkniętej całości, ale to tak naprawdę przygrywka do następnych części.

bourne_12

Poza sprawną intrygą, dobrymi dialogami oraz świetną muzyka Johna Powella, Limanowi udało się dobrać naprawdę świetną obsadę. Na początku mogły pojawiać się wątpliwości co do Matta Damona jako super tajnego i świetnie wyszkolonego agenta, ale zarówno w scenach akcji jak i momentach odkrywania swojej przeszłości jest bardzo wiarygodny. Widać w twarzy zagubienie, a jednocześnie opanowanie i świetne przygotowanie. Nie jest on też pozbawiony sprytu, co parę razy ratuje mu życie. Partneruje mu równie przekonująca Franka Potente jako wiecznie szukająca swojego szczęścia Marie, choć jej motywy współpracy z Bourne’m pozostają niejasne. Co skłania kobietę szukająca raczej stabilizacji do zmiany trybu życia pełnego pościgów i strzelanin? Ta relacja między tą dwójka jest siła napędową, a między aktorami iskrzy. Poza nimi jest jeszcze dość mocny drugi, gdzie rządzi Chris Cooper. Jego Conclin, szef Treadstone to inteligentny, działający wszelkimi metodami agent, który chce zlikwidować Bourne’a. Poza nim jest jeszcze tajemniczy Brian Cox (niejaki Ward Abbott) i małomówny Clive Owen (Profesor).

bourne_13

Nie jest to nic nowego, ale ogląda się to bardzo dobrze. Sprawne, dobre i niegłupie kino sensacyjne, które nie jest w żaden sposób efekciarskie. W dzisiejszych czasach, to jest naprawdę sporo. Ciąg dalszy nastąpi.

7,5/10

Radosław Ostrowski