To było morderstwo

Agatha Christie nie bez przyczyny nazywana jest królową kryminału, która potrafiła stworzyć trzymającą w napięciu, zaskakującą i inteligentną rozrywkę. Jej najbardziej znany bohaterem jest „mały Belg o jajowatej głowie”, czyli Hercules Poirot, który zepchnął w cień drugą, nie mniej popularną postać – pannę Jane Marple. Starsza kobieta, zaczytana w kryminałach i działająca jako detektyw-amator doczekała się wielu adaptacji. Ta, o której chcę wam opowiedzieć rozpoczęła czteroczęściowy cykl filmowy zrealizowany przez reżysera George’a Pollocka.

to_bylo_morderstwo1

Film zaczyna się dość spokojnie – widzimy pannę Marple wsiadającą do pociągu i odjeżdżającą. Po drodze pojawia się pociąg jadący po przeciwnym torze. Niby nic dziwnego i właściwie typowy element kolejowego krajobrazu. Do czasu, kiedy panna Jane widzi kobietę duszoną przez nieznanego (i niewidocznego przez okno) sprawcę. Starsza pani zgłasza sprawę policji, jednak ani ciała, ani sprawcy nie udało się znaleźć. To jednak nie jest w stanie zbyć panny Marple, która postanawia na własną rękę wyjaśnić sprawę i odkrywa, że ciało mogło zostać umieszczone w rezydencji Ackenthorpe’ów. Dlatego postanawia zatrudnić się jako służąca w rezydencji.

to_bylo_morderstwo2

Intryga pozornie wydaje się prosta i typowa dla dorobku Christie: zamknięta przestrzeń, masa podejrzanych, mylne tropy i morderca, który odzywa się, popełniając kolejne zbrodnie. Reżyser okazuje się być solidnym rzemieślnikiem, który wie jak wciągnąć, powoli buduje intrygę, czasami podrzuci lekko ironicznym humorem. Czarno-biała taśma jeszcze bardziej potęguje klimat tajemnicy i (czasami) grozy, gdzie widzimy tylko niecałą sylwetkę czy wchodzimy do ciemnego pomieszczenia. Ogląda się to z zainteresowaniem i nawet ja byłem zaskoczony rozwiązaniem, które dało sporo satysfakcji.

to_bylo_morderstwo3

Ale największą frajdę dało mi obserwowanie Margaret Rutherford w roli panny Marple. Energiczna, sprytna i inteligentna starsza pani jest bardziej skuteczna od policji, co wynika raczej nie z doświadczenia zawodowego, ile pasji czytelniczej. Znajomość schematów literatury kryminalnej pozwala rozwikłać zawiłe i skomplikowane łamigłówki, zawstydzając inspektora policji Craddocka (dobry Charles Tigwell). Z drugiego planu najbardziej wybija się świetny James Robertson Justice (nerwowy nestor rodu Ackenthorpe’ów) oraz łobuzerski Ronnie Raymond (Alexander).

to_bylo_morderstwo4

Solidny kryminał, który ma styl, elegancję oraz jest lekką rozrywką na poziomie. Ciekawe czy następne części cyklu są tak udane.

7/10

Radosław Ostrowski

Szał

W Londynie działa seryjny morderca, który gwałci i dusi kobiety krawatem. O popełnienie tej zbrodni przez nieszczęśliwy zbieg okoliczności zostaje oskarżony Richard Blaney – stracił pracę, bywał agresywny, a ostatnią ofiarą dusiciela jest jego była żona. Mężczyzna musi udowodnić swoją winę, co nie będzie łatwe.

szal1

Alfred Hitchcock tym filmem wraca do dwóch rzeczy: Anglii oraz schematu, gdzie niewinny człowiek zostaje wrobiony w morderstwo. Jednak tym razem reżyser połączył siły z wybitnym dramaturgiem Anthonym Shafferem i razem stworzyli naprawdę pasjonujący film. Niby po 30 minutach wiemy kto jest sprawcą, ale cała intryga jest tak precyzyjnie budowana, że nie ma tu mowy o nudzie. Emocje trzymają zenitu w wielu scenach (usunięcie poszlaki z ciała ofiary przez mordercę), nie brakuje tu specyficznego humoru (świetne dialogi czy sceny, gdy inspektor je gotowaną przez żonę kuchnię francuską), prowadzącego do mocnego, choć oczekiwanego finału. Jak zwykle zwracamy uwagę na detale, mamy tutaj silniej pokazaną przemoc (duszenie naprawdę wygląda obrzydliwie) oraz większą ilość krwi – elegancja zostaje złamana, zaś atmosfera robi się naprawdę duszna i przypominająca czarne kryminały (wyalienowany bohater, miasto, gdzie nikomu nie można do końca ufać). Dzieje się tu sporo.

szal2

Poza mocną ręką reżysera oraz naprawdę fantastycznym scenariuszem, swoje dodają też aktorzy, którzy wypadają bardzo dobrze w swoich rolach. Najbardziej kibicujemy Blaneyowi granemu przez Jona Fincha. To zgorzkniały, rozczarowany i wyalienowany facet, który z szarego obywatela staje się głównym podejrzanym. Jego walka jest trudna, bo nikt mu nie wierzy. Jednak cały film ukradły tu dwie osoby: Barry Foster (Bob Rusk – współczesny Kuba Rozpruwacz, który nie potrafi opanować swoich seksualnych żądz) oraz Alec McCowen (inspektor Oxford, dociekliwy śledczy, a jego rozmowy z żoną -rozbrajająca Vivien Merchant – przy stole to mieszanka wybuchowego żartu). Z kolei panie nie zostają w cieniu panów. Anna Massey (kelnerka Barbara Mulligan) i Barbara Leigh-Hunt (Brenda Blachey) wypadają bardzo dobrze, tworząc wyraziste postacie.

„Szał” to ostatni film Hitcha uważany za arcydzieło. Z jednej strony mamy wszystkie znaki rozpoznawcze, ale też po raz pierwszy mamy tak brutalny film w dorobku tego reżysera. Znakomite kino.

8/10 + znak jakości

Radosław Ostrowski