Bejrut

Stolica Libanu w 1983 roku była już pogrążona w wojnie domowej, gdzie kraj został podzielony na dwie strony: Zachodni i Wschodni. Muzułmanie, Żydzi, chrześcijanie wciśnięci do jednego worka – to musiało w końcu eksplodować. Tutaj kiedyś mieszkał zastępca ambasadora USA, Mason Skiles, ale to było 10 lat temu i to było zupełnie inny kraj. Teraz nasz Mason pełni rolę negocjatora w Izbie Handlowej, próbując pogodzić związkowców z szefami. Jednak nasz bohater musi wrócić do dawnego domu. Jego przyjaciel z tamtego okresu, agent CIA zostaje uprowadzony, a porywacze chcą jego jako negocjatora.

bejrut1

Kolejne dzieło od Netflixa, ale tym razem jest to sensacyjny thriller szpiegowski z mocnymi fundamentami. ale czy może być inaczej, jeśli za scenariusz odpowiada Tony Gilroy (seria o Jasonie Bournie), a reżyseruje specjalizujący się w psychologicznych dreszczowcach Brad Anderson? Początek to ten okres świetności Masona, by zobaczyć jego upadek z alkoholem w dłoni. Wszystko jest tutaj poprowadzone tylko za pomocą dialogów (w końcu to film o negocjowaniu) w miejscu przecięcia się wpływów wielu krajów: USA, Izrael, Palestyna, zaś sami Libańczycy wydają się nieobecni. Twórcom bardzo przekonująco udaje pokazać się skomplikowaną układankę, gdzie nie do końca wiadomo komu można zaufać. Mimo sporej ilości gadaniny, nie ma tutaj miejsca na nudę, zaś intryga potrafi utrzymać w napięciu. I to jest dla mnie sporym zaskoczeniem.

bejrut2

Realizacja zdecydowanie broni się stylówką oraz odtworzeniem realiów. Chociaż problem w tym, że więcej słyszymy o tym, co się stało. Nie brakuje zniszczonych budynków, wiele posterunków, wojska oraz zabawy w podchody. Może i jest to przewidywalne, niepozbawione paru uproszczeń, ale to wszystko potrafi zaangażować. Tak samo jak mocno orientalna muzyka w tle.

bejrut3

Jeżeli jest coś, co trzyma ten film w ryzach to fantastyczna rola Jona Hamma. Aktor świetnie sprawdza się jako negocjator z demonami, gdzie samym spojrzeniem potrafi pokazać wiele. Największe wrażenie robi podczas scen negocjacji (tutaj błyszczy inteligencją) oraz podczas wizyt w barze. Słucha się go cudownie i ma w sobie prawdziwą charyzmę, gasząc kompletnie wszystkich, zarówno telewizyjnych weteranów (Dean Norris i Shea Whigham), jak i Rosamond Pike jako agentkę Crowder, z którą tworzy dość nieoczywisty duet.

„Bejrut” pokazuje, że Netflix jeszcze potrafi zaskoczyć i zrobić dobry film. Niby spokojny, ale trzyma w napięciu, niby thriller, lecz skupiony na dialogach niż akcji (choć całkiem porządnie wykonanej). Nie jest to naiwne, mocno uproszczone spojrzenie na Bliski Wschód, czego bardzo się obawiałem.

7/10 

Radosław Ostrowski

Siedem dni

Konflikt między Izraelem a Palestyną istnieje odkąd powstało to pierwsze państwo. By walczyć o swoją niepodległość sięgała po metody, które dzisiaj nazywalibyśmy terrorystycznymi (ataki bombowe, zamachy) i obecnie są wykorzystane przez Palestyńczyków. Ale w latach 70. Za sprawę Palestyny włączali się do walki lewaccy terroryści działający na terenie zachodniej Europy (RFN, Włochy) pod szyldem RAF. Taka sytuacja miała miejsce pod koniec czerwca i lipca 1976 roku. Wtedy samolot linii Air France podczas śródlądowania w Grecji zostaje porwany przez członków Ludowego Frontu Wyzwolenia Palestyny. W samolocie było ponad dwustu zakładników, w tym 1/3 to byli Żydzi, zaś żądanie było proste: uwolnić palestyńskich terrorystów z więzień.

siedem_dni1

Reżyser Jose Padilha, który jest odpowiedzialny za „Elitarnych”, bardzo skrupulatnie pokazuje te wydarzenia, przerzucając się na dwie istotne strony widzenia: terrorystów (zarówno Niemców, jak i Palestyńczyków) oraz rządu, który jest mocno podzielony. Czy prowadzić negocjacje, a może podjąć próbę ataku? Tylko, że stawka jest bardzo duża, a czynników decydujących jest bardzo wiele. Doświadczenie przy budowaniu napięcia tutaj procentuje, bo i samo porwanie, jak i finałowa akcja robią piorunujące wrażenie. Ale Padilha nie chce iść na łatwiznę, pokazując prosty podział na dobrych i złych i próbuje zrozumieć nakręcającą się spiralę przemocy na Bliskim Wschodzie. Tam przemoc wydaje się jedyną metodą walki, a dla ludzi z tzw. Zachodu wydaje się być czymś fascynującym. Zwłaszcza dla młodych ludzi z poglądami lewicowymi, żyjących w spokojnych domach, gdzie dla Palestyńczyków to dzień powszedni.

siedem_dni2

Reżyser na tyle, na ile sobie pozwala rekonstruuje przebieg wydarzeń i potrafi utrzymać w napięciu, mając do dyspozycji bardzo ograniczoną przestrzeń. Akcja nie jest tu najważniejsza, ale uciekający czas na działanie. I wie, kiedy podkręcić adrenalinę (znakomicie zmontowana scena odbijania zakładników przeplatana z tańce grupy baletowej), pozwolić na wyciszenie i gwałtownie zaatakować.  Jednocześnie między wierszami Padilha stawia pytania o szanse na pokój w tym regionie (najmocniej czuć to w napisach końcowych), nie dając jednak żadnych nadziei na rozwiązanie.

siedem_dni3

Także aktorsko trudno się do kogokolwiek przyczepić. Zwłaszcza Daniel Bruhl i Rosamond Pike (Wilfred Bose oraz Brigitte Kuhlmann) tworzą dość zaskakujący duet terrorystów, zderzonych z rzeczywistością. Zwłaszcza Bruhl pokazuje bardziej skonfliktowaną postać, nie do końca odnajdującą się w tym układzie. Drugi plan tutaj dominuje Eddie Marsan (minister Szimon Peres), budując opanowanego, dobrze przygotowanego polityka, nie bojącego się zbrojnej konfrontacji. Za to troszkę odstaje Nonso Anozie w roli Idiego Amina, zepchniętego na dalszy plan, zachowując jego ekscentryczne zachowanie.

Ku mojemu zdumieniu, „Siedem dni” sprawdza się jako polityczny thriller, trzymający w napięciu oraz ukazujący trudne relacje Izraela z Palestyną. A Zachód tylko się przygląda, nie mogąc tego zrozumieć, zaś wszelkie próby zrozumienia, kończą się klęską.

7,5/10 

Radosław Ostrowski

Hostiles

Rok 1892, czyli czas, gdy Dziki Zachód powoli zaczynał wygasać. To w tych czasach przyszło żyć kapitanowi amerykańskiej kawalerii, Josephowi Blockerowi. Ten człowiek mordował Indian tak mocno, ze już nawet nie pamięta, kiedy wybuchła ta cała nienawiść. Ale nim przejdzie na emeryturę, los da mu bardzo zaskakujące zadanie. Ma odstawić umierającego wodza Indian Żółtego Jastrzębia do dawnej ziemi, by mógł spokojnie umrzeć. Blocker niechętnie przyjmuje tę robotę.

hostiles1

Scott Cooper jest bardzo nierównym filmowcem, który tym razem postanowił zrobić rewizjonistyczny western. Chociaż punkt wyjścia przypomina klasyczne kino drogi, z czasem coraz bardziej zaczynamy widzieć jak wojna oraz walka z Indianami dokonała psychicznego spustoszenia w umysłach żołnierzy. Jak próbują się odnaleźć w nowych czasach, muszą powstrzymać swój gniew oraz żądzę zabijania, bo tego nakazuje reputacja oraz stopień wojskowy. Niektórzy (jak dołączony do grupy eskortowany dezerter) nadal chcą zabijać Indian, inni tłumią w sobie gniew, lecz traktują nowych pasażerów niczym zbędny bagaż. Jednak ta podróż będzie szansą na pogrzebanie swoich dawnych demonów oraz ostatecznego pogodzenia ze sobą. „Hostiles” toczy się bardzo powolnym rytmem, rzadko pozwalając sobie na akcję oraz strzelaniny, co wielu może zniechęcić.

hostiles2

Podobać się za to może wiele elementów: bardzo trafne dialogi, brak dużych ilości patosu, surowe zdjęcia i naturalizm w pokazywaniu scen akcji. Także muzyka Maxa Richtera odpowiednio budowała nastrój oraz poczucie zagrożenia. Ale także relacje między żołnierzami a Indianami oraz pewną kobietą, w między czasie przyłączającą się do grupy, dodają wiele ognia do tego pozornie skromnego filmu aż do samego finału, niepozbawionego przemocy, ale i pewnej nadziei.

hostiles3

Aktorsko film zdominował Christian Bale w roli kapitana Blockera. Bardzo wycofany, samą barwą głosu pokazuje jego gniew, wściekłość, wręcz szorstkość wobec Wodza (świetny Wes Studi), których traktuje jak zwierzęta. Ale jego przemiana pokazana jest bardzo subtelnymi środkami, dodając wiele wiarygodności. Trudno też wymazać z pamięci Rosamund Pike, czyli kobietę, która straciła całą rodzinę, a początkowy stan szoku tworzy tak sugestywnie, że to mrozi krew w żyłach. Poza nimi drugi plan przepełniają tak znane twarze jak Jesse Plemons (porucznik Kidder), Ben Foster (dezerter Wills) czy Rory Cochran (sierżant Metz).

Mimo dość powolnego tempa, „Hostiles” nadal ma siłę rozliczenia z niechlubną przeszłością Amerykanów. Jednak nie robi tego w prosty, banalny czy moralizatorski sposób, lecz bardziej delikatnymi środkami, co Amerykanie robią bardzo rzadko.

7/10

Radosław Ostrowski

Kryptonim HHhH

Pamiętacie taki film „Operacja Anthropoid”? Wydawałoby się, że już wszystko opowiedziano o zamachu na Reinharda Heydricha – protektora Czech i Moraw. Fanatyczny wyznawca nazizmu, wcześniej oficer marynarki wojennej wydalony za romans. Tym razem tą historię postanowili opowiedzieć spece z Hollywood, więc należało spodziewać się najgorszego.

hhhh1

Cedric Jimenez postanowił cała historię opowieść dwutorowo. Pierwsza część to historia Heydricha, z kolei druga część to przygotowanie do zamachu z perspektywy zamachowców. Sam pomysł na ten sposób opowieści wydawał się fantastyczny, gdzie rozbicie perspektywy dawało spory potencjał na wciągającą opowieść. Niestety, wszystko jest zrobione tutaj bardzo płytko. Historia Heydricha jest zbiorem przypadkowo rzuconych scenek, które (na siłę) można jakoś powiązać w pewną całość. Mamy wyrzucenie z marynarki i sąd wojskowy, by po paru minutach przenieść się na farmę Himmlera, który proponuje Heydrichowi kierowanie nową komórką wywiadowczą. A następna scena to likwidacja komórki komunistycznej, szantaż na generale, wreszcie atak na Polskę. Skaczemy z wątków na wątek niczym z kwiatka na kwiatek, a najciekawsze (czyli prywatne życie Heydricha oraz jego drogi ku ideologii) zostaje tylko liźnięte. Na szczęście Heydrich nie jest traktowany jako komiksowy, przerysowany czarny charakter, ale brakuje jakiegoś głębszego portretu psychologicznego.

hhhh2

Taki sam mam problem ze scenami przygotowań do zamachu. Po pierwsze dlatego, że widziałem wspomnianą wcześniej „Operację Anthropoid”, skupioną tylko na tym wątku (świetnie poprowadzony i trzymający w napięciu). Sprawiło to, że ten wątek wydawał mi się bardzo skrótowy, a zamachowców (Kubis i Gabcik) też potraktowano tylko jako papierowy schemat – młodzi patrioci, ale też normalni chłopcy z marzeniami. Scena zamachu i tuż po nie potrafiły mnie już utrzymać w napięciu.

hhhh3

Sytuację (poza naprawdę ładnymi zdjęciami oraz sugestywną muzyką) próbują ratować aktorzy. I dobrze wywiązują się ze swoich zadań. Pochwalić trzeba przede wszystkim Jasona Clarke’a w roli Heydricha, czyli mieszanka opanowana i czułości z bezwzględnym posłuszeństwem wobec ideologii. Co czasem doprowadza do krótkiego spięcia z żona (solidna Rosamond Pike), ale to zostaje tylko w jednej scenie. Reszta aktorów po prostu jest, chociaż może Mia Wasikowska jako ukrywająca jednego z zamachowców kobieta oraz kompletnie zaskakujący Stephen Graham w roli Himmlera zapadają w pamięć

hhhh4

Wszystko tutaj wydaje się takie mechaniczne, pozbawione emocji i zaangażowania. Przez co „Kryptonim HHhH” jest kompletnie nieangażujący, nudny oraz nieciekawy. Kolejny przykład zmarnowanego potencjału świetnego tematu.

5/10

Radosław Ostrowski

Zaginiona dziewczyna

Nick i Amy Dunne są ze sobą już pięć lat jako małżeństwo – szczęśliwi, radośni, pogodni. Jednak w piątą rocznice ślubu dochodzi do dziwnej sytuacji – po powrocie do domu mąż zastaje puste mieszkanie, ślady walki i odrobinę krwi. Zaniepokojony wzywa policję, jednak śledztwo i tropy wskazują jego na głównego podejrzanego.

zaginiona_dziewczyna1

David Fincher to jeden z moich ulubionych reżyserów i nawet tego nie ukrywam. Tym razem postanowił opowiedzieć, bazując na powieści Gillian Flynn (oraz jej scenariuszowi) ubraną w konwencję thrillera obyczajową psychodramę. Tu nie chodzi o morderstwo czy jego (domniemane) upozorowanie, tylko przyglądanie się toksycznej relacji, wręcz masochistycznej, gdzie tak naprawdę różnice między nimi były tak głębokie, bo tak naprawdę zakochali się w swoich maskach, wyidealizowanych wersjach samych siebie. Reżyser przy prowadzeniu śledztwa odkrywa różne fakty, które zmuszają do weryfikacji naszej wiedzy na temat bohaterów. Służy ku temu dwutorowa narracja, przedstawiająca te same rzeczy z perspektywy obojga (świetnie jest to zmontowane) i zmusza do poważnej refleksji.

zaginiona_dziewczyna2

Kolejne fakty i tropy wywracają to, co wiemy do góry nogami, zaś po mniej więcej godzinie poznajemy prawdziwy przebieg wydarzeń. Reżyser niemal z precyzją snajpera wymierza ciosy i strzały zarówno naszej parze bohaterów, jak i mediom żerującym po prostu na tragedii, wyciągając różne brudy, by na swój własny sposób interpretując zdarzenia, co w żaden sposób nie pokrywa się z prawdą. Po obejrzeniu można się zastanawiać nad przebiegiem całej intrygi, jednak w trakcie seansu nie ma się po prostu na to czasu. Pozornie nie dzieje się wiele, ale tempo jest wręcz zawrotne.

zaginiona_dziewczyna3

Poza pewnym prowadzeniem opowieści (z mocno dla mnie rozczarowującym finałem) oraz techniczną realizacją (masa mroku, stonowana kolorystyka i tylko jedna krwawa scena) bardzo pozytywnie zaskakują aktorzy. Miałem wątpliwości co do Bena Afflecka, potocznie nazywanego drewnem, jednak mogę śmiało zaryzykować, że postać Nicka Dunne’a to najlepsza rola w karierze tego aktora. Sprawiający wrażenie wyluzowanego i spokojnego faceta, jest tak naprawdę słabeuszem, pozbawionym charakteru i ambicji. Jednak mimo jego słabostek, kibicujemy  mu z całego serca. Dla mnie jednak prawdziwą mistrzynią stała się Rosamund Pike. Chciałbym coś więcej powiedzieć o tej roli, ale musiałbym opowiedzieć jeszcze więcej o fabule, a w przypadku tego typu produkcji stawianych na woltach i przerzutkach, byłby to błąd niewybaczalny. Za to drugi plan jest naprawdę mocny: od kompletnie zaskakujących Tylera Perry’ego (doświadczony mecenas Tanner Bolt), Neila Patricka Harrisa (oskarżony o stalking Desi), po znakomitą Kim Dickens (uparta i dociekliwa detektyw Boney) oraz Carrie Coon (siostra Nicka, Margo).

zaginiona_dziewczyna4

Kiedyś Eric Emmanuel Schmitt napisał, że „małżeństwo to kontrakt zabójców”. Fincher dosłownie przeniósł to zdanie na ekran. Pytanie tylko, czy jest jakieś wyjście z tego emocjonalnego klinczu i szantażu? Sami powiedzcie.

7,5/10

Radosław Ostrowski

Jack Reacher: Jednym strzałem

W małym mieście w Pennsylwanii dochodzi do zabójstwa pięciu osób. Schwytany zostaje snajper, James Barr. Jednak ten prosi, by policja wezwała Jacka Reachera. Oskarżony zostaje pobity, zaś Reacher początkowo przekonany o winie, odnajduje dowody niewinności i przy okazji odkrywa poważną intrygę.

jack_reacher1

Pozornie jest to typowa produkcja sensacyjno-kryminalna oparta na wszelkich dostępnych kliszach (ambitna i naiwna obrończyni, prokurator wygrywający każdą sprawę, źli ludzie), ale całość wypada nieźle. Intryga jest sprawnie opowiedziana, bijatyki, pościgi i strzelaniny dobrze zrobione w oldskulowym stylu i nie pozbawione finezji (uderzenie głową o głowę), choć całość wydaje się trochę za długa. Jednak Christopher McQuarrie trzyma rękę na pulsie i nie próbuje udawać, że chodzi o coś więcej niż tylko zabawę. Więc można przymknąć oko na pewne uproszczenia i schematy, lekko przyprawiając humorem.

jack_reacher2

Choć postacie są dość oczywiste, to jednak zagrane są całkiem nieźle. Tom Cruise po raz 1273 robi porządek, a jego bohater jest tak kryształowy jak się tylko da (super pamięć, walka wręcz, umysł na poziomie Holmesa, zaś furami jeździ jakby ulicę pomylił z torem wyścigowym). Jednak jeszcze nigdy nie był taki zabawny w tym. Za to największym żartem jest obsadzenie w roli głównego złego Wernera Herzoga, który bawi się swoją rolą (ten głos). I tylko ich warto wyróżnić, choć reszta wypadła ok (Rosemund Pike, Richard Jenkins czy Robert Duvall).

jack_reacher3

Niezłe kino, które ogląda się bez bólu i znużenia. Interesująca propozycja, jeśli lubicie Toma C.

6,5/10

Radosław Ostrowski