Gambit

Harry Dean jest młodym i sprytnym oszustem, który wpadł na prosty plan kradzieży doskonałej. Jego celem jest najbogatszy człowiek świata, niejaki Shahbandar – kolekcjoner dzieł sztuki. Jednak żeby zrealizować plan, Dean korzysta z pomocy wspólnika, fałszerza Emila oraz werbuje tancerkę Maggie Chang, która ma otrzymać pięć tysięcy dolarów. Idealny plan jednak jest idealnym tylko z nazwy.

gambit_1966_2

Komedii kryminalnych była cała masa, jednak nakręcona w 1966 propozycja Ronalda Neama oparta jest na prostym pomyśle: oszustwo połączone z mistyfikacją i kradzieżą bardzo dużego łupu. Tym większym zaskoczeniem była dla mnie lekkość, z jaka cała ta historia jest opowiedziana. Nawet pod koniec (scena kradzieży) pojawia się napięcie i emocje. Wynikają one przede wszystkim z tego, iż idealny plan (pierwsze 25 minut) sypie się z powodu innych oczekiwań. Przeciwnik nie jest staroświeckim i sentymentalnym dżentelmenem, tylko inteligentnym i sprytnym rekinem finansjery, korzystającym z nowoczesnych gadżetów. Humor i dowcip wynika właśnie z tego kontrastu, a także z samych postaci, która mają wiele do ugrania. Za to finał jest więcej niż satysfakcjonujący, a od samego skoku bardziej przyciąga uwagę relacja między duetem naszych złodziei.

gambit_1966_1

On (niezawodny i 55 lat młodszy Michael Caine) jest elegancko ubranym dżentelmenem, pewnym siebie i troszkę bezczelnym złodziejem, potrafiącym odnaleźć się w niemal każdej sytuacji. Ale poległby, gdyby nie ona (urocza Shirley MacLaine), która tylko pozornie wydaje się gadulską i głupią dziewczyną. Chemia między nimi jest bardzo odczuwalna i wiadomo czym to się skończy (słowo miłość jest wskazana), ale bardzo przyjemnie ogląda się tą parę. Dodatkową karta w grze jest równie trzymający fason Herbert Lom (Shahbandar), który dla większości kinomanów pozostanie na zawsze komisarzem Dreyfusem z serii „Różowa Pantera”. Niepotrzebnie, bo tutaj potwierdza swój talent w roli inteligentnego oraz pewnego siebie biznesmena.

gambit_1966_3

„Gambit” dzisiaj raczej nie będzie zaskoczeniem, ale to bezpretensjonalna, elegancka i lekka rozrywka z wysokiej półki. O jej sile świadczy fakt, że jest lepsza niż nakręcony dwa lata temu bezpłciowy remake z Colinem Firthem i Cameron Diaz w rolach głównych, o którym chciałem zapomnieć jak najszybciej. Ten „Gambit” dłużej ze mną zostanie.

7/10

Radosław Ostrowski

Pocztówki znad krawędzi

Suzanne Vale jest aktorką, tak jak kiedyś jej matka. Jednak kariera kobiety w średnim wieku przechodzi załamanie z powodu nadużywania narkotyków. Po trafieniu na odwyk, próbuje wrócić do pracy, ale ceną za to jest powrót do matki, a relacje z nią nie należą do najłatwiejszych.

pocztowki1

Kolejna obyczajowa opowieść o walce ze swoimi demonami oraz próbą powrotu na szczyt. Mike Nichols tym razem posłużył się autobiograficzną powieścią Carrie Fisher (tak, to księżniczka Leia), która także napisała scenariusz. Nie mam zarzutu co to tematyki, ale sama realizacja jest dość bezpieczna, by nie rzec obojętna. Bo dzieje się tu sporo – odwyk, powrót do pracy, gdzie nikt jej nie ufa (producenci i firma ubezpieczeniowa), a koleżanki i koledzy obgadują ją za plecami, nowy mężczyzna i życie w cieniu swojej sławnej matki, która lubi wypić i po cichu marzy o powrocie. Problem w tym wszystkim, że ogląda się to z kompletną obojętnością, niemal chłodem (tylko relacje z matką wydają się najciekawsze), idąc wszelkimi możliwymi kliszami (o dialogach nawet nie wspominam – miejscami mocno ocierają się o banał). W dodatku wydaje się to takie powierzchowne, jakby twórcy ślizgali się po temacie, nie wykorzystując potencjału oraz siły emocjonalnej (może poza zakończeniem).

pocztowki2

Aktorsko prezentuje się to całkiem nieźle, choć nie brakuje tutaj znanych twarzy. Przyzwoicie sobie radzi Meryl Streep jako pogubiona, próbująca się pozbierać aktorka, ale lepsza jest Shirley MacLaine, mająca czar i urok, jakby nie zdająca sobie sprawy, że niszczy swoją córkę swoim gadulstwem i wtrącaniem się. Poza tym duetem warto wyróżnić Dennisa Quida (uwodziciel Jack Faulkner) oraz epizody Gene’a Hackmana (reżyser Lowell Kolchek) oraz Richarda Dreyfussa (dr Frankenthal).

Nie będę krył rozczarowania „Pocztówkami…”, gdyż tej krawędzi głównej bohaterki zwyczajnie nie poczułem. To tylko potwierdzenie, że nie można być ciągle w dobrej formie. Po prostu takich opowieści było tysiące, a ta się niespecjalnie wyróżnia od reszty.

5/10

Radosław Ostrowski

Kłopoty z Harrym

Małe miasteczko Vermont gdzieś w czasie jesieni. Właśnie tam pojawia się Harry, a dokładniej jego zwłoki. Najpierw przez małego Arniego i jego matkę Jennifer Rogers, potem kapitana Wilesa, wreszcie malarza Sama Marlowe’a. Przynajmniej dwie osoby z tego grona będą czuły się odpowiedzialne za śmierć Harry’ego, co wywoła pewne komplikacje w dość spokojnym miasteczku.

harry_klopoty1

Hitchcock i komedia? Brzmi to dziwnie, ale była już jedna udana próba („Pan i pani Smith”), jednak tym razem mamy zwłoki w roli głównej oraz tajemnicę jego zgonu (naprawdę zaskakującą). Dialogi niepozbawione humoru (odrobinkę czarnego), intryga pozornie prosta komplikuje się, zaś relacje między bohaterami są w dużej części spowodowane… przez truposza. Inaczej nie zeszliby ku sobie malarz i wdowa po zmarłym, a były kapitan marynarki nie zdobył serca pani Gravely, prawda? Realizacyjnie jest naprawdę dobrze (pięknie wygląda miasteczko jesienią, w dodatku te liście), okraszone delikatną i raczej skoczną (jak na takie okoliczności) muzyką Bernarda Herrmanna (to był początek współpracy tych panów), tworząc naprawdę bardzo przyjemną i lekką rozrywkę, będącą odskocznią od kryminałów i szpiegowskich intryg.

harry_klopoty3

W dodatku całość jest naprawdę dobrze zagrana. Najbardziej błyszczą tutaj John Forsythe (malarz Sam Marlowe – inteligentny, pomysłowy facet) oraz zaczynająca swoją karierę Shirley MacLaine (urocza Jennifer Rogers). Ten zgrabny duet wspiera dwoje starszych aktorów – Edmund Gwenn (trochę ciapowaty kapitan Wiles) oraz Mildred Nadwick (elegancka pani Gravely), którzy też radzą sobie bardzo dobrze.

 

harry_klopoty2

Czarna komedia zawsze jest w cenie, a Hitchowi udało się wprowadzić odrobinę zamieszania i humoru. Zgrabne, eleganckie i dowcipne kino.

8/10

Radosław Ostrowski