Stare Dobre Małżeństwo – Kompresja ciszy

00stare_dobre_malzenstwokompresja_ciszywebpl2015

Zespół kierowany przez Krzysztofa Myszkowskiego konsekwentnie gra bardzo wyciszoną, oszczędną muzykę poetycką. Jedynie z gitarą i wokalem. Dość często SDM nagrywa płyty dość często, ale nie jest o nich głośno w mediach. I nawet dwupłytowa „Kompresja ciszy” tego nie zmieni.

Zaczyna się spokojnym „Gdybaniem”, gdzie poza gitarą przewija się w tle harmonijka ustna i cymbałki. I w zasadzie ten spokój rzadko kiedy zostaje przerwany. Gdzieś tam cały czas brzdąka gitara, ale pojawia się drobne urozmaicenie jak wejście gitary elektrycznej („To ci dodaje sił”), skręcenie w country („Dziewiąty krąg”) czy bluesa (żywszy „Jeniec nocy” z Hammondami czy stonowany „Sejsmograf rozsądku”), a nawet rocka (7-minutowy „Festyn obsesji”). Muzyka w zasadzie jest tak naprawdę tylko tłem dla tekstów Myszkowskiego oraz jego charakterystycznego, niskiego głosu. A w tekstach opowiada i o swoim wieku („Pięćdziesiątka”), przygląda się rzeczywistości i zastanawia się nad poezją („Czytanie poezji i pisanie wierszy”).

Kompletnie zaskoczyło mnie to, że te dwa albumy nie wywołały znużenia, chociaż nadmiar bywa szkodliwy. Jeśli chcecie zrobić sobie przerwę na wyciszenie i pomyśleć nad pewnymi sprawami, to nowy SDM będzie pasował jak ulał. Natomiast szperacze mocniejszych wrażeń, niech dalej słuchają cięższego brzmienia.

7/10

Radosław Ostrowski

Stare Dobre Małżeństwo – Mówi mądrość

Mowi_madrosc

Zespół ten znany jest z dość prostych aranżacji (wręcz „ogniskowych”) oraz śpiewania poezji, bo tekst zawsze był ważniejszy od warstwy muzycznej. I tak grają już od lat 90-tych. Stare Dobre Małżeństwo po dwóch latach przerwy wraca z nowym albumem.

Krzysztof Myszkowski i spółka grają bardzo oszczędnie i delikatnie, co nie znaczy w żadnym wypadku nudno. Czasem gitara lekko zabrzmi latynosko („Cóż mogę”),pojawia się równie rozpoznawalna harmonijka ustna („Ogień zapłonie w nas”) i bas przewijający się przez większość czasu. Jest lekki skręt w bluesa („Uwaga przyjaciel” z elektryczną gitarą), jednak dominuje tutaj bardziej stonowane i folkowe granie. Nie ma tutaj szaleństw czy fajerwerków, bo zawsze ważny był tekst Bogdana Loebla i Jana Rybowicza – bardzo refleksyjne, pełne metafor utwory o uczuciach, ludziach i całej reszcie, w dodatku dobrze wyrecytowane (niż śpiewane) przez Myszkowskiego, który jest znakiem rozpoznawczym grupy.

Niby nic się tu nie zmieniło, bo i co tu się miało zmieniać. SDM nadal robi swoje i dobrze, że są. Bardzo jesienna płyta, zresztą jedna z wielu jakie pojawia się jeszcze.

7/10

Radosław Ostrowski