
1 czerwca 1967 roku zdarzyła się rzecz, której fani muzyki rozrywkowej pamiętają. Popularna brytyjska grupa rockowa The Beatles wydała najbardziej psychodeliczny album w swojej karierze, czyli opowieść o Zespole Klubu Samotnych Serc Sierżanta Pieprza”. Z okazji 50-lecia premiery, postanowiono wydać ten album na kompakcie I nie tylko ze zremasterowanym dźwiękiem, ale też dodatkowym materiałem (a nawet trzema, jeśli was na to stać).
Zaczyna się od tytułowego utworu, gdzie mamy szorstkie riffy, szybszą perkusję oraz… reakcję widowni, jakby to był prawdziwy koncert. I nawet podniosłe, wręcz orkiestrowe dęciaki nie zmieniają klimatu, by płynnie przejść do szybkiego walca “With a Little Help from My Friend” (ładny chóralny zaśpiew), spopularyzowane przez Joe Cockera, podczas jego występu na Woodstock. Po nim następuje nieśmiertelne “Lucy in The Sky with Diamonds” z cudownymi klawiszami na początku oraz strasznie nośnym refrenem, gdzie wokale są zgrane z archaiczną elektroniką. Skoczniej i gitarowo jest w bujającym “Getting Better”. Zaskoczeniem są utwory z wpleionymi instrumentami kojarzonymi z muzyką klasyczną jak klawesyn (dworskie “Fixing a Hole”) czy skromne smyczki (walczyk “She’s Leaving”). Kompletnie nieoczyiste w tym zestawieniu jest prawie 5-minutowe “Within You Without You”, gdzie wykorzystano po raz pierwszy sitar oraz bardzo wyluzowany I oparty na klarnetach “When I’m Sixty-Four”.
Takich niespodzianek jest więcej jak choćby pianistyczna “Lovely Rita” czy zaczynający się pianiem koguta energetyczne “Good Morning Good Morning”. Do tego na finał dostajemy reperyzę piosenki z początku oraz bardziej wyciszony “A Day in the Life”, gdzie więcej do powiedzenia ma fortepian oraz zagrana kilka razy orkiestra niczym puszczona od tyłu oraz… zapętlone wypowiedzi ludzi.
Panowie McCartney i Lennon na wokalach są po prostu doskonali. Ich głosy się wspaniale uzupełniają ze sobą, tak samo jak przewijający się w tle Harrison ze Starrem. Właściwie trudno się tu do czegokolwiek przyczepić – dźwięk jest kapitalny i czysty, kompozycje się nie zestarzały. Dodatkowa płyta (akurat ta wersja wpadła mi w ręce) zawiera materiał z realizacji – różne podejścia, inne aranżacje, wersje instrumentalne I rozmowy. To tylko podnosi zainteresowanie tym kapitalnym albumem.
10/10 + znak jakości
Radosław Ostrowski


