
Kiedy trzy lata temu weterani bluesa postanowili połączyć siły pod szyldem The Rides, niewielu wierzyło, że to mogłoby wypalić. Jednak Stephen Stills, Kenny Wayne Shephard i Barry Goldberg nic sobie z tego nie zrobili oraz wrócili z nowym materiałem. I warto było czekać.
The Rides nadal grają klasycznego, gitarowego bluesa, a jak wiadomo trzy gitary są lepsze od jednej. Nie zapominają o ostrym pazurze (zadziorny „Kick Out Of It” z delikatnym fortepianem w tle) oraz utrzymywaniu tempa na tyle szybkiego, by można było się bujać, ale na tyle wolnego, by mieć przerwę w popisywaniu się riffami. Zarówno przebojowa „Riva Diva”, jak i bardziej wyciszony „Virtual World” z rozmarzonymi gitarami tworzącymi melancholijny klimat pasują do siebie idealnie. Nie ma tutaj żadnych zgrzytów, panowie swoim doświadczeniem i energią imponują, a sporadycznie wejścia żeńskich chórków (zmieniający tempo „By My Side”) tylko uatrakcyjniają tą różnorodną produkcję. Nie zabrakło i bujającego boogie („Mr. Policeman”, „I Need Your Lovin'”), delikatniejszych popisów gitary („I’ve Got To Use My Imagination”, chociaż środek jest tak ognisty, że nie powstydziłby się go Eric Clapton), a nawet znalazło się miejsce dla harmonijki ustnej („Game On”).
Trio gra z pazurem i czerpie garściami z tradycji bluesowego grania, ale nigdy, NIGDY, nie jest to archaiczne oraz pachnące naftaliną. Nawet trzy bonusowe numery, umieszczone w edycji deluxe mogłyby luzem znaleźć się w podstawowej edycji. Taką ma to moc. Ta strzała trafia mocno do celu i nie chybia.
8,5/10
Radosław Ostrowski


