Waglewski Fisz Emade – Matka, Syn, Bóg

Matka_Syn_Bog

Każdy z tych trzech dżentelmenów wiele osiągnął na polu muzycznym. Najstarszy, Wojciech jest kompozytorem, autorem tekstów i wokalistą Voo Voo, starszy syn Bartek zwany Fiszem jest jednym z ciekawszych raperów, zaś jego brat Piotrek „Emade” jest cenionym producentem, współpracującym z różnymi środowiskami. Pięć lat temu wydali wspólny album „Męska muzyka”. Teraz pora na kolejny wspólny album Waglewskich.

Album zawiera 13 gitarowych piosenek, zaś podział ról jest prosty: Wagiel senior gra na gitarze, Fisz na drugiej gitarze, zaś Emade (także producent) wziął na siebie perkusję. Brzmi to dość oldskulowo, wręcz stonowanie jak „Syn” z dość senną elektroniką i cymbałkami oraz fortepianem pod koniec czy surowo jak w utworach”Ojciec” czy „Pocisk”. Ale jeszcze panowie potrafią zagrać melodyjnie i żywiej („Wrze gąszcz”, gdzie przewija się żeński chórek), wpleść elementy hip-hopu (grany na żywych instrumentach „Trupek”, z dość surowym riffem), bluesa (lekko psychodeliczny „Bóg” z pięknymi, emocjonalnymi smyczkami) czy nawet country (dynamiczne „Ile jeszcze życia?” czy zapętlająca się „Kometa”). Panowie nie przynudzają, zaskakują i brzmią po prostu świetnie. To nie jest nowe Voo Voo i na szczęście, bo ciągłe mutowanie tego samego w innym składzie nie miałoby większego sensu.

Wokale Waglewskiego i Fisza są na poziomie. Trudno się tu w tej kwestii przyczepić, bo panowie radzą sobie bardzo dobrze i słucha się ich z niekłamaną frajdą. Zaś warstwa tekstowa jak to u Waglewskiego trzyma poziom, choć za pierwszym razem mogą one wprawić w konsternację. Jednak za następnymi razami powoli wszystko staje się klarowniejsze.

Jeśli ktoś spodziewał się rozczarowania, nic z tego. Waglewski nadal trzyma fason i poniżej pewnego (wysokiego) poziomu nie schodzi. Tak też jest tutaj, wystarczy tylko posłuchać.

8/10

Radosław Ostrowski