

Hip-hop w ostatnich kilku latach przechodzi totalną metamorfozę i staje się coraz mniej konserwatywny zarówno formalnie jak i treściowo. Po albumach Gurala, Bisza czy VNM-a do grona twórców z wyższej półki aspiruje Kamil Rutkowski bardziej znany jako Zeus. Raper po przerwie (1,5 roku) pokazał nowy, już czwarty materiał „Zeus. Nie żyje”.
Już uprzedzam, pogłoski o śmierci są przedwczesne, a raper zaskakuje pozytywnie. Łodzianin bardzo zgrabnie łączy oldskulowe bity z nowoczesnym brzmieniem, a słucha się z wielką przyjemnością, co jest zasługą świetnej produkcji, za którą odpowiada sam Zeus i maja power. Bo nie brakuje zarówno już rzadko wykorzystywanych skreczy („Śnieg i lód”), sięgania po lekko klasyczne dźwięki („Hipotermia” z dźwiękami smyczków, chórkiem i pulsującą perkusją, lekko funkowa „Lekcja patriotyzmu” ze świetną gitarą elektryczną, pachnąca latami 80-tymi „Słońce” ze świetną wokalizą, basem oraz elektroniką czy jazzujący „Tony Halik”), lekko nowoczesnymi („Muzyka, miłość, przyjaźń” z dobrą elektronika, rewelacyjnym tempem oraz bardzo dobrą perkusją czy „Świt” ze smykiem w tle) i choć tematyka jest poważna, muzyka brzmi bardzo przyjemnie, co jest paradoksalnie świetne.
A jak wypada nawijka? Rewelacyjnie. Nie brakuje zarówno akcentowanie końcówek („Mr. Underground”), wściekłości („Śnieg i lód”) czy modulacji głosem („Lekcja patriotyzmu”), a choć tematyka nie jest zaskakująca, to sposób opowieści zasługuje na uznanie. Nie brakuje zarówno o problemach („Hipotermia”), krytycznego spojrzenia na środowisko („Śnieg i lód” – „Wracają dziś dinozaury, co przez dekadę/ Nie nagrały nic i skamieniały syf pchają na ladę” czy „Wydałeś klasyk? Jeśli mam być szczery, klasykiem się nie staje chłam przez datę premiery”), pędu ku szybkiemu życiu („Strumień” – Wszystko na wczoraj, wszystko prędko, piekło będzie też z mikrofali?/A może piekło jest już tu, nadawane w HD TV Belzebub), podróżach („Tony Halik”) czy o fanach nie dających spokoju (dowcipny „ODP”).
Zeus żyje, a jego ostatnią płytę można postawić na jednej półce obok „Wilka chodnikowego” Bisza. Obu panom nie brakuje pomysłów na siebie oraz inteligentnych metafor. Po prostu kapitalny album.
9/10 + znak jakości
Radosław Ostrowski
