Django

Łowca głów, dr King Schultz wykupuje czarnego niewolnika imieniem Django, gdyż potrzebuje jego pomocy w wytropieniu zbirów – trzech braci. Ten mu pomaga, a jednocześnie uczy go fachu i obiecuje uczynić go wolnym człowiekiem. Jednak Django prosi łowcę o pomoc w odszukaniu żony, która została sprzedana. Obecnie przebywa w majątku Calvina Candie, a obaj panowie przygotowują dość skomplikowany plan…

django_400x400

Quentin Tarantino – czy jest choć jeden człowiek na świecie, który interesuje się filmem i kojarzył tego nazwiska? Chyba nie. Reżyser bawiący się konwencjami, gatunkami, mistrz pisania dialogów, który bardzo precyzyjnie tworzy historie i ma swój bardzo wyrazisty styl. Tym razem reżyser zmierzył się z najbardziej amerykańskim gatunkiem – westernem. I stworzył film balansujący między pastiszem, a hołdem dla tego gatunku. Tutaj bohaterowie są bardziej pełnokrwiści niż w jakimkolwiek innym filmie Quentina (może poza „Jackie Brown”) – fabuła jak zawsze jest bardzo precyzyjnie opowiedziana (choć ekspozycja trwa około godziny, to jednak jak to jest opowiedziane), okraszone to świetnym montażem oraz zdjęciami Roberta Richardsona, który znów pokazuje klasę, przeestetyzowanej przemocy (jatka w domu Candie’ego to mały majstersztyk czy scena zabicia jednego ze zbirów, gdzie krew spada na białe kwiaty) oraz świadomym puszczaniem oka do widowni (pojawienie się oryginalnego Django granego przez Franco Nero). I jak zawsze świetnie dobraną muzyką, gdzie poza motywami z westernów autorstwa Luisa Bacalova i Ennio Morricone, pojawiają się tzw. czarne brzmienia (od soulu po hip-hop).

django2_400x400

Także aktorzy poradzili sobie więcej niż przyzwoicie. Najbardziej obawiałem się Jamie Foxxa w roli tytułowego Django. Jednak aktor poradził sobie z rolą niepokornego niewolnika, pewnego siebie twardziela, który kulom się nie kłania. Jednak najbardziej popisało się dwóch aktorów: Christoph Waltz oraz Leonardo DiCaprio. Schultz w wykonaniu Waltz to profesjonalista w zabijaniu ludzi za pieniądze, nie popiera niewolnictwa i jest pełnokrwistym dżentelmenem, choć Niemcem. Jednocześnie działa według własnych reguł i poczuwa pewną odpowiedzialność za los czarnych. Jednak prawdziwą klasą jest DiCaprio wcielający się w czarny charakter – dandysowskiego właściciela dużej plantacji przekonany o wyższości białych nad czarnymi (rewelacyjna scena z czaszką czarnego lokaja). Jeśli ktoś nie wierzy w jego talent, to powinien choćby z tego powodu zobaczyć ten film. A jeśli Tarantino, to nie mogło zabraknąć Samuela L. Jacksona, tym razem jako lojalnego lokaja Candiego Stephena. Także w epizodach nie brakuje znanych aktorów jak Don Johnson (plantator Big Daddy), Walton Goggins (Billy Crash) czy James Remar (Butch Pooch – sługus Candiego).

django3_400x400

Tarantino po raz kolejny nie zawiódł i pokazał wielki talent i poziom, do którego wielu reżyserów aspiruje. To najlepszy western od czasów „Bez przebaczenia”.

8,5/10 + znak jakości

Radosław Ostrowski

Dodaj komentarz