

Jeśli pojawia się w sklepie płyta zespołu Dropkick Murphys można spodziewać się jednego – połączenia punk rockowych gitar z irlandzkimi dźwiękami ludowymi. I tak już od 1996 roku, nagrywając do tej pory 7 płyt studyjnych, jedną EP-kę, sześć koncertówek i 10 singli. A teraz pokazała się kolejna płyta „Signed and Sealed in Blood”.
Jeśli ktoś spodziewał się zmian, to zawiedzie się, gdyż takowych nie ma. Nadal mamy do czynienie z energetyzującą mieszanką punku i celtycko-irlandzkich brzmień od chłopaków z Bostonu. Dwanaście piosenek, o których mogę powiedzieć, że są po prostu znakomite i to nieważne czy są to ostre petardy jak otwierająca „The Boys Are Back” (ostre gitary, dudy, chwytliwy, chóralnie śpiewany refren), „Prisoner’s Song” czy kompletnie dewastacyjne „Burn” i „The Battle Rages On” (z wrzaskami, gitarkami oraz lekko chóralnym refrenem). Ale są też spokojniejsze, ale równie energetyzujące „Rose Tattoo” (gitara, akordeon, banjo), „Jimmy Collins’ Wake” (fleciki, perkusja, gitara) czy wybranym na singla „The Season’s Upon Us” (bardzo świąteczna piosenka). Czyli jest jak zawsze.
Zaśpiewane jest to brawurowo przez basistę Kena Caseya oraz Ala Barra, a jednocześnie zrobione z luzem i lekkością. Choć sięgają po te same środki, nie są nudni, ale energetyczni, zdystansowani i po prostu fenomenalni. Tak jak AC/DC czy Motorhead, którzy konsekwentnie są wierni własnemu stylowi. W dodatku przy szarej i burej zimie, ta wizyta w irlandzkim barze jest wręcz wskazana.
10/10 + znak jakości
Radosław Ostrowski
