Helloween – Straight out of Hell

Helloween_300x300

Power metal to nie jest gatunek muzyki, który może przejść jakąkolwiek ewolucję. Jednak mimo to cieszy się względnie dużą popularnością oraz paroma uznanymi kapelami, jak choćby szwedzki Sabaton czy niemiecki Helloween. Tym razem to właśnie Niemcy zaserwowali swój nowy album „Straight Out of Hell”, gdzie nie mogło zabraknąć dyń.

Zespół pod wodzą producenta Charlie’ego Bauerfeinda wyznaje prostą filozofię muzyki, czyli serwuje nam młóckę oraz łojenie gitarami pędząc na złamanie karku. Ostre i szybkie gitarowe riffy, mocno waląca perkusja, bardzo melodyjne chórki w refrenach oraz drapieżny wokal Andi Derisa. Nihil novi, ale nie o to tu chodzi, bo kawałki te mają swój power. Wystarczy wskazać choćby otwierający album „Nabateea” zaczynający się lekko orientalną gitarą elektryczną, potem następuje przyśpieszenie w zwrotkach oraz dziwnie epicki refren. I tak przez 7 minut. W zasadzie ekipa jedzie ostro przez 70 minut bez żadnych hamulców. Nawet jeśli pojawia się zwolnienie i spokój, to tylko na krótko, by znów przyśpieszyć, jak w „Burning Sun” (w wydaniu deluxe jest ten utwór w Hammond Version z granymi organami Hammonda w hołdzie zmarłemu Jonowi Lordowi – klawiszowcowi Deep Purple). Jednak jest jeden powolny kawałek „Hold Me in Your Arms”, który nie bardzo pasuje do całej reszty. Rozbieranie tej płyty na czynniki pierwsze tak naprawdę nie ma sensu, bo poziom jest dość wyrównany (poza wspomnianą balladą).

Nie jest to nic odkrywczego, ale power naprawdę ma i słucha się tego naprawdę fajnie. W tym roku Helloween zaczęło się wcześniej i jest naprawdę good.

7,5/10

https://www.youtube.com/watch?v=LhiY-KOfMpg&w=300&h=247

Radosław Ostrowski

Dodaj komentarz