Harry Connick Jr. – Smokey Mary

smokey_mary

Wielu było aktorów, którzy brali się za muzykowanie. Tak samo jak wielu było muzyków, którzy grali w filmach i paru z nich nawet się udawało. Do tego drugiego grona zalicza się Harry Connick Jr. – pianista i wokalista jazowy, choć sporadycznie i aktor. Swoją pierwsza płytę nagrał w wieku 11 lat, a obecnie ma ich ponad 20. I teraz ukazała się kolejna.

„Smokey Mary” zawiera 12 piosenek utrzymany w stylistyce jazzowej. Najważniejszym instrumentem, który dominuje przy tym materiale jest fortepian, na którym gra wokalista. Brzmi on bardzo lekko, gdy trzeba dynamicznie („Smokey Mary”, „Cuddina Done It”), gdy trzeba ustępuje miejsca innym. Jednak nie tylko fortepian tutaj można usłyszeć. Oldskulowe organy („Hurricane”), trąbkę, puzon i saksofon (świetne solówki w „Hurricane” oraz „S’pposed To Be”), funkowa gitara elektryczna („The Preacher”), rytmiczny bas czy bębenki („Wish I Were Him”). Nie jest to stricte jazzowy album, bo nie brakuje tu skrętów w swing („Cuddina Done It”, „S’pposed To Be”) czy nawet country (gitara elektryczna w „Nola Girl”). Aranżacyjnie jest tu bardzo dynamicznie, przyjemnie i energetycznie, a jednocześnie bardzo lekko, nie ma tu mowy o nudzie.

Zaś gospodarz, czyli Connick Jr. wypada naprawdę dobrze. Jego wokal zarówno pasuje do muzyki, tekstów i nie ma tu żadnego udawania. Czuć, że mamy do czynienia z osobą znającą się na swoim fachu, a jednocześnie czuć pasję.

„Smokey Mary” to sympatyczny energetyzer, który powinien spodobać się nie tylko fanom jazzu i Harry’ego Connicka Jra, ale dla osób lubiących dobrą muzykę. Po prostu.

7,5/10

Radosław Ostrowski

Dodaj komentarz