

Choć polski hip-hop/rap jest dość młody w porównaniu z innymi krajami (USA, Wlk. Brytania), to ma już wielu twórców, którzy się stali legendarni. Jednym z nich jest OSTR, czyli Łodzianin Adam Ostrowski, który regularnie wydaje co roku płytę. Z młodszego pokolenia raperów wyróżnia się m.in. VNM, Bisz, Zeus czy Hi-Fi Banda (Hades, Diox i Czarny). A co wyjdzie z połączenia weterana Ostrego i Hadesa? Oto HAOS.
Wokół tej płyty krąży fama, że powstała na skutek pomyłki, w trakcie realizacji nowego kawalka POE. Emade wysłał zarówno Ostremu i Hadesowi ten sam bit. Jednak panowie zamiast skakać sobie do gardeł, nagrali wspólnie kawałek. I tak to ruszyło. Za produkcję płyty odpowiada Ostry, Drumlinaz i Killing Skills. Podkłady są zarówno surowe i mocno oldskulowe („Rap na osiedlu”), ale nie brakuje tu trochę nowych brzmień (ostatnia minuta „Czasu wielkich przemiań”, gdzie elektronika łączy się ze skreczami). Nie brakuje tutaj wykorzystywania naturalnych instrumentów (fortepian w „Psychologii tłumu” oraz „Ona czy ja”, dęciaki w „Mniej więcej”, smyczki w „Sugar Haze”), ale co najciekawsze wykorzystywane są dość ciekawe fragmenty m.in. Polskiej Kroniki Filmowej o bumelantach („Intro HAOS”) czy fragmentów bajek pod koniec każdego kawałka. Kiedy po raz ostatnio pojawiło się coś takiego? Nie brzmi to w żaden sposob sztuczne, w dodatku nie jestem w stanie wskazać słabego czy nieudanego kawałka, co nie zdarza mi się zbyt często.
Za to nawijka Ostrego i Hadesa to wysoka półka, co też nie jest zaskoczeniem. Flow obu panów jest po prostu bezbłędne i wyraziste dla każdego z nich. Także teksty zasługują na uznanie, gdzie panowie mówią, m.in. o rozwijaniu się, dojrzewaniu, skomercjalizowaniu hip-hopu, byciu sobą czy miłości do nowojorskich brzmień. Słucha się tego z niekłamana frajdą, zaś metafory i frazy są naprawdę wyborne.
Choć tytuł brzmi HAOS, to album jest zaskakująco spójny, a 16 kawałków mija jak z bicza strzelił. Wyborna i fantastyczna płyta, czy trzeba jeszcze czegoś więcej?
8,5/10 + znak jakości
Radosław Ostrowski
