

Rok po swoim debiucie pewna irlandzka wokalistka nagrała przełomową płytę, która zmieniła jej życie i dzięki niemu stała się popularna.
„Watermark” z 1988 roku zawiera 12 i utrzymane są w stylistyce i gatunku zwanym new age. Zaś artystce towarzyszyli Neil Buckley (klarnet), Chris Hudges (perkusja) oraz Davy Spillane (uillean pipes, gwizd), zaś na klawiszach i innych instrumentach sama Enya. Klimat jest lekko zbliżony do poprzedniego, czyli jest magicznie, ale wpływy celtyckie są w śladowych ilościach. Za to z tej płyty pochodzą pierwsze przeboje Irlandki – „Storms in Africa” (piękna elektronika i wokalizy, z towarzyszącą lekko „etniczną” perkusją; druga część bardziej dynamiczna została wykorzystana przez Petera Weira w filmie „Zielona karta”) oraz „Orinoco Flow”, którego nie trzeba przedstawiać. Pozostałe utwory może nie podbijały list przebojów, ale nie zmienia faktu, że nadal mamy klimatyczną muzykę, w której nie zabrakło zarówno wokaliz i chórków czy bardzo minimalistycznych kompozycji („On Your Shore”), a także języka gaelickiego („Storms in Africa”, „Na Laetha Geal M’óige”), ale dominuje tutaj angielski język. Są tez tutaj dwie instrumentalne kompozycje: pianistyczny „Miss Clare Remembers” oraz „River” (elektronika bajeczna). A całości słucha się o wiele lepiej od debiutu, choć stylistyka zbliżona.
Niby niewiele się zmieniło, ale jest jednak inaczej. Czuć tu spory progres i większą przepraszam za określenie przebojowość. Niezwykła muzyka w połączeniu z nieziemskim wręcz wokalem oraz ciekawymi tekstami musiało eksplodować. „Watermark” mimo lat jest bardzo dobrą i atrakcyjną płytą, która nie straciła nic ze swego uroku mimo lat.
8,5/10 + znak jakości
Radosław Ostrowski
PS. Bardzo ładna okładka.
