Michael Buble – To Be Loved

to_be_loved

Moda na muzykę z lat 60-tych, czyli swingującego i eleganckiego popu nie przeminęła. A jednym z tych artystów, który konsekwentnie trzyma się tej stylistyki jest Kanadyjczyk Michael Buble, który zaczynał od coverów Franka Sinatry. I wiadomo, że jak będzie nowa płyta, to zawartość nie będzie żadnym zaskoczeniem.

„To Be Loved” zawiera 14 piosenek, z których tylko 4 są autorskimi kompozycjami. Za produkcję odpowiada współpracujący z nim wcześniej Bob Rock, który ma na swoim koncie kolaborację, m.in. z Metalliką, The Cult, Bon Jovi czy Aerosmith. Ale jeśli ktoś zakładał, że Buble zmieni repertuar w rockowo-heavymetalową jatkę, przeliczyli się totalnie. Nadal jest to elegancki pop w bardzo starym stylu z czasów, gdy wokaliści nosili garnitury, czarowali głosem i byli przystojniakami, a nikomu nie śnił się żaden Internet, a rockowe kapele dopiero zaczynały swoją działalność. Ale o dziwo nadal ta muzyka w takiej formie jest w stanie przyciągnąć uwagę, choć pojawiają się smyczki, dęciaki i fortepian, czyli to co z tą epoką się kojarzy. Choć nowe piosenki też są eleganckie, ale nie brakuje w nich delikatnego gitarowego grania („Close Your Eyes” czy wyraźniej w „After All”). Czasem pojawi się delikatna gitara akustyczna („Something Stupid”, „Have I Told You Lately That I Love You”) czy chórki (tytułowy kawałek). A zestaw przerobionych wykonawców jest dość imponujący, bo nie zabrakło utworów, m.in. Franka Sinatry („Something Stupid” w duecie z Reese Witherspoon), Randy’ego Newmana („You’ve Got a Friend in Me” z Toy Story), Bee Gees („To Love Somebody”) czy Deana Martina („Nevertheless (I’m in Love with You))”.

Co do wokalu Buble’a jedno jest pewne, ten facet naprawdę w tym klimacie czuje się bardzo pewnie i swobodnie. Tu pasuje wszystko, ale artysta zaprosił też paru gości. Naturally 7 i The Puppini Sisters robi za chórki w tle, Reese Witherspoon wypada całkiem przyzwoicie, a i tak najlepszym z gości jest Bryan Adams („After All”). Tematyka też nie zaskakuje, ale słowa te brzmią dobrze.

Ta płyta to nie jest muzyczny bubel i jedyną jego poważną wadą jest… okładka, którą sami możecie ocenić. A muzyka jest dobra, choć do słuchania codziennie może niekoniecznie, ale w odświętne okazje – jak najbardziej.


7,5/10

Radosław Ostrowski

Dodaj komentarz