

New romantic i elektroniczna muzyka lat 80. wraca do łask. Powróciło Ultravox, przypomniało o sobie Pet Shop Boys, a teraz do gry wraca Orchestral Manoeuvres in the Dark, czyli OMD. Reaktywowana w 2006 roku kapela pod wodzą wokalistów Andy’ego McCluskeya (bas i klawisze) i Paula Humphreysa (klawisze) wspieranych przez Malcolma Holmesa (perkusja) i Martina Coopera (klawisze) po 3 latach przerwy wracają z drugą płytą po reaktywacji.
„English Electric” mógłby powstać 30 lat temu, gdyż synth popowe brzmienia nadal pozostały znakiem rozpoznawczym (romantyczne klawisze i syntetyczne chórki), choć pojawiły też lekko uwspółcześnione dźwięki (najbardziej słychać to w „The Future Will Be Silent”) oraz eksperymenty (futurystyczne miniatury: ambientowe „Decimal” z przerobionymi głosami ludzi, lekko hałaśliwe „Atomic Ranch” i otwierające „Please Remain Stated”, a także rozbudowane „Our System” czy „Kissing the Machine” ze zmodyfikowanym głosem Claudii Brucker z Propagandy). Nadal jest melodyjnie i przebojowo, zaś całość jest naprawdę odprężająco przyjemna z potencjałem na radiowe hity tak jak singlowy „Metroland”, „Helen of Troy” czy bardziej melodyjne „Dresden”. Tu się dzieje i to wiele.
Drugim znakiem rozpoznawczym poza warstwą melodyjną jest bardzo emocjonalny wokal McCluskeya – czasem delikatny („Metroland”), czasem bardziej ekspresyjny i żywiołowy („Dresden”), jednak nigdy nie przekraczający granicy kiczu tak jak muzyka.
Ekipa z Merseyside pokazała, że można połączyć stare z nowym i wychodzą na tym chyba najlepiej ze wszystkich wracających kapel grających new romantic. Piękny album.
8/10
Radosław Ostrowski
