

W 1957 roku NASA podjęła się realizacji bardzo ambitnego projektu Merkury. Zadaniem było wysłanie siedmiu astronautów i wysłanie ich w przestrzeń kosmiczną. O tej niezwykłej operacji opowiadał niesamowity film Philipa Kaufmana „Pierwszy krok w kosmos”. Największe wrażenie poza rekonstrukcją wydarzeń i świetnymi scenami Ziemi widzianej z kosmosu (to jedyna rzecz, której tak naprawdę zazdroszczę astronomom) oraz znakomitemu aktorstwu (m.in. Sam Shepard, Dennis Quaid i Ed Harris), choć całość trwa ponad 3 godziny, to jednak nie przynudza i ogląda się go bez znużenia.
Ale jednak opowiem o muzyce, która została doceniona Oscarem. Jej autorem jest Bill Conti – kompozytor, któremu rozgłos i nieśmiertelność zapewniła seria „Rocky”. Zaś muzykę całą wydano dopiero w 2009 roku przez wytwórnię Varèse (wcześniej była wydana razem z muzyką z serialu „Północ-Południe”). Całość zawiera 12 utworów trwających 37 minut, czyli niewiele jak na 3 godziny filmu.

Partyturę zaczynamy od „Breaking the Sound Barier”, w którym pojawia się temat przewodni pojawiający się tu parokrotnie rozpisany na podniosłe dęciaki i powolne smyczki, które tworzą bardzo ładną całość, co może brzmi patetycznie, jednak nie jest to wadą. Jednak w połowie następuje uderzenie kotłów, zaś smyczki przyśpieszają, dęciaki grają podniośle wspierane przez bęben, tamburyn, werble i harfę, by potem się to lekko uspokoiło i znów popędziło (scena przekroczenia prędkości dźwięku) aż do samego końca. Brzmi to rewelacyjnie i wyczuwa się napięcie. Dalej mamy elektroniczną wersję tematu przewodniego, czyli „Mach I”. Następnie dwie kompozycje naraz, czyli „Training Hard” (podniosłe flety, dęciaki oraz smyczki niemal żywcem wzięte ze „Szczęk” kończące harmonijką ustną oraz „Russian Moon” („rosyjskie” smyczki, bałałajka oraz dęciaki). Następny utwór mówi z czym mamy do czynienia, bo jest to „Tango” i nadal czuć pewną rosyjskość. Popisuje się trąbka, kastaniety, tamburyn, pojawiają się też smyczki oraz marszowa perkusja. To pewnego rodzaju odskocznia od patetycznych brzmień.
Te są kontynuowane przez „Mach II” (te dęciaki!!!), z niepokojąco monotonnymi smyczkami oraz „rosyjską” zaprawą, zaś pod koniec pojawia się temat przewodni (genialne smyczki z dęciakami). Szósty numer to zbiór melodii, których witano astronautów po udanych misjach. Czysta Americana z fletami, cymbałkami, obowiązkowymi dęciakami i werblami. „Yeager and F104” to znów temat przewodni, z bardzo nerwowymi smyczkami w tle, perkusją i dęciakami. Ale w połowie utwory, smyczki grają smutno, zaś bębny potęgują suspens. Dalej nerwowo się robi na początku „Light This Candle” – zapętlające się smyczki, szybko grające dęciaki i nadające rytmu bębny z werblową perkusją. W połowie smyczki się niby uspokajają, ale potem zaczynają grać znów niespokojnie i towarzyszą im flety oraz smutne dęciaki. „Glenn’s Flight” zaczyna się od mocnych uderzeń kotła i złowrogich smyczków, które zaczynają wybrzmiewać coraz wyraźniej aż do pojawienia się perkusji i dęciaków, też nieprzyjemnych. I wtedy trąbka gra swoje solo, smyczki brzmią przyjaźniej i zapętlają się, aż do samego końca, gdzie towarzyszą im flety, klarnet i harfa. Piękny utwór i tyle.
Z kolei najdelikatniejszym utworem jest „Daylight in Space” portretujące świt Ziemi pokazany z kosmosu. Delikatne flety, trąbka i smyczki na początku tworzą magię i nie potrafię tego opisać słowami. A wszystko to kończy się w „Yeager’s Triumph” (czyli kończącym film locie Yaegera) – klarnet ze smyczkami na początku, potem zaczyna się z każdym instrumentem robić się podnioślej (dzwonki z werblami, trąbki, cymbałki), przewija się też temat przewodni (smyczki, perkusja i trąbki) i brzmi to genialnie. Zaś pewnego rodzaju bonusem jest „The Right Stuff (single)”, czyli temat przewodni z dodatkiem elektronicznej perkusji
Conti dostał trudne zadanie napisania muzyki epickiej, a jednocześnie pełnej emocji i nie zawiódł. Czas trwania jest na tyle krótki, że nie można się znudzić, zaś muzyka z obrazem współgra całkowicie. Więc nie mam tu mowy o porażce. A ci, co nie widzieli „Pierwszego kroku w kosmos”, niech nadrobią zaległości.
9/10 + znak jakości
Radosław Ostrowski
