Carter Burwell – Rob Roy

Carter Burwell - Rob Roy

W 1995 roku pojawiło się wiele filmów historyczno-przygodowych jak „Rycerz króla Artura” czy „Braveheart”. I wtedy tez też pojawił się kolejny film, który tak jak ostatni z wymienionych toczył się w Szkocji, ale bohaterem był kolejny szkocki bohater, Robert Roy McGregor zwany Rob Roy. To kolejna ciekawa produkcja filmowa, która trochę została zapomniana. Podobnie się stało z muzyką.

burwellTym większe było zaskoczenie, bo jej autorem jest Carter Burwell – kompozytor znany ze współpracy z braćmi Coen, ale nigdy nie mający styczności z wysokobudżetowymi produkcjami. Jednak efekt był dla wielu osób zaskakujący, choć tematyka jest bardzo surowa (zemsta, krwawe porachunki, gwałt) to muzyka jest tutaj bardzo romantyczna i liryczna. Zaś przez większość czasu słyszymy temat przewodni pojawiający się juz w uwerturze otwierającej, gdzie słyszymy – smyczki irlandzkie, harfę, flety i bębny. W połowie następuje zmiana i smyczki ustępują miejsca dudom (uileean pipes) i bębnom oraz wokalizom Karen Matheson z wspierającego muzykę zespołu Capercaille.

Ten miłosny temat przewija się na płycie wielokrotnie (zagrany bardzo delikatnie jak w „Home from the Hills” czy rozpisany na całą orkiestrę w finale), ale dość intensywne wykorzystanie tego tematu może wywołać znużenie. Burwell konsekwentnie wykorzystuje ludowe instrumentarium, co na pewno pomaga zbudować klimat filmu i dopomaga orkiestrę jak w „Blood Sport” z lekko fanfarowymi trąbkami, które w połowie zastępują dudy czy w naprawdę skocznym „Gaelic Reels” rozpisanym na bębny, smyczki, flety i klaskanie. Trzeba być naprawdę uprzedzonym do ludowego grania, by odrzucić tą muzykę.

Zaś zespół Capercaille jeszcze parokrotnie wykorzystuje swoje możliwości i przewija się parokrotnie, zwłaszcza wokalistka Karen Matheson, której głos naprawdę porusza („Ailein Dunn” czy „Morag’s Lament”). Trzeba też pochwalić Burwella za muzykę w scenach akcji, gdzie bazuje on na oryginalnych brzmieniach z użyciem perkusyjnych instrumentów jak w „Troops in the Mists” czy „Rannoch Moor Suite” (bardzo delikatny fortepian, smyczki). Klasycznie brzmienie instrumentów symfonicznych przewija sie w „Honor Inflamed”, gdzie bardzo ponuro brzmi temat przewodni grany na smyczkach z kotłami.

Burwell nigdy wcześniej ani później nie miał do czynienia z wysokobudżetowymi produkcjami. A szkoda, bo „Rob Roy” pokazuje drzemiący w nim potencjał i być może stałby się bardziej rozpoznawalnym muzykiem, który jakoś nie może przebić się do czołówki. Jeśli kogoś nie razi silne użycie ludowych brzmień, „Rob Roy” powinien być zadowalającym dziełem i jest to jedna z najlepszych prac Burwella.

9/10 + znak jakości

Radosław Ostrowski


Dodaj komentarz