
Jest wielu rockowych gitarzystów, którzy nagrywają płyty bez śpiewania, tylko z muzyką. Jednym z takich gitarzystów jest Joe Satriani, który występuje na scenie od połowy lat 80., zaś młodszym może być znany jako członek supergrupy Chickenfoot. A wspominam o tym, bo niedawno wyszła jego czternasta solowa płyta.
Utworów jest jedenaście i wykonywane są przez zespół muzyków, czyli klawiszowca Mike’a Keneally’ego, basistę Chrisa Chaneya oraz perkusistę Vinnie’ego Colaiutę. Produkcją zajął się Satriani wraz z Mikiem Frazerem, który współpracował m.in. z AC/DC, Chickenfoot czy Rush. Każda z kompozycji brzmi interesująco i choć na pierwszym planie zawsze jest gitara Satrianiego, która brzmi fantastycznie, nawet w spokojniejszych fragmentach (jazzujące „Three Streets to the Wind”). Ale co najważniejsze, pozostali muzycy też są istotni dla całości i mają swoje pięć minut (klawisze w „Can’t Go Back”, organy w „A Door Into Summer”, perkusja w „Lies and Truths” czy bas w „Jumpin’ In”), tempo jest zróżnicowane, gitara brzmi soczyście („Shine On American Dreamer”) i całość wypada bardzo równo, bez słabizn czy dłużyzn.
Czasem mniej znaczy więcej – Satriani zapewniał, że ta płyta będzie spokojniejsza. I rzeczywiście tak bywa, bo riffy nie mają za cel tylko i wyłącznie popisywanie się, ale współtworzą one dość przyjemny klimat. Więc jeśli macie gitary i nadal szukacie utworów do nauczenia się, to tutaj jest tego od cholery. Pozostali też powinni sprawdzić, bo jest to rzeczywiście monumentum.
8/10
Radosław Ostrowski
