Marillion – Clutching at Straws

Clutching_At_Straws

Po wielkim sukcesie jakim było „Misplaced Childhood” Fish i spółka zrobili sobie dwa lata przerwy. Ale w tym samym składzie i z tym samym producentem zrobili czwarty już album „Clutching at Straws” (Chwytając się brzytwy).

Jeśli ktoś jednak spodziewał się kontynuacji przebojowego poprzednika, musi się rozczarować, gdyż jest to album mroczniejszy. Ale tak jak poprzednik jest to concept-album – historia pisarza Toucha i jego drogi z alkoholem. Owszem, jest tu smutno i prościej niż na poprzednich płytach, ale mimo tego całość brzmi pięknie i poruszająco, a chyba o to tu chodziło. Gitara Rothery’ego jest bardziej stonowana, robi wręcz za tło (choć zdarzają się mocne wejścia jak w tytułowym utworze czy w „White Russian”), klawisze brzmią bardzo mroczne („Going Under” z echem w połowie), a nawet jeśli zdarzają się łagodniejsze dźwięki, brzmią bardzo krótko (cymbałki w „Hotel Hobbies”). Nawet jeśli pojawiają się tu żywsze melodie („Just For The Records” z szybkimi klawiszami pod koniec), to one są zaledwie krótkimi przystankami w drodze Toucha do dalszego upadku, skontrastowane tekstami („Incommunicato” czy kończący całość album tytułowy z ukrytym utworem „Happy Ending” (a tam „No” i demoniczny śmiech) kończącym album.

Siła napędową tego albumu jest silny i ekspresyjny wokal Fisha, dzięki czemu mroczna opowieść o Touchujest tak emocjonalna. Jego wcześniejsze dokonania przeplatają się ze zwidami („White Russian” z „uzbrojonymi w uzi ludźmi na ulicach”), rozstaniem z kobietą, rozczarowaniem rzeczywistością i świadomością, że z tej drogi nie ma odwrotu:

Jest już zbyt późno, to zaszło zbyt daleko
Mam już dwie świadomości, lecz obie są poza tym wszystkim kiedy stoję przy barze
Kiedy mówię, że mam problem, to jest pewnik
Lecz ja zrzucam to wszystko na karb swego ekscentryzmu
(„Just for the Records”) czy w „Torch Song”:

Odnalazłem dziwną fascynację w mieszaniu płynów, alkohol daje mi dreszczyk
Już zbyt późno w tej grze by pokazać dumę czy wstyd

Marillion tym albumem potwierdził, że nawet z teoretycznie prostych melodii są w stanie stworzyć poruszającą opowieść, pełną smutku i bólu. To dojrzała historia upadku człowieka, bez szans na happy end. Mocna rzecz jak Biały Rusek.

8,5/10

Radosław Ostrowski


Dodaj komentarz