

Dwie płyty w jednym roku spowodowały, że na następny album Cave’a i spółki trzeba było poczekać 2 lata. Jest rok 1988 i nie obyło się bez zmian w składzie. Zespół opuścił Barry Adamson (wrócił dopiero w 2013 roku), zaś dołączyli gitarzysta Kid Ringo Powers oraz klawiszowiec Roland Wolf. I w tym składzie ukazał się „Tender Prey”.
Produkcją znów zajął się Mark „Flood” Ellis, tym razem wspólnie z zespołem. I nadal jest mrocznie, eksperymentalnie, choć bardziej melancholijnie i przystępniej (czytaj: piosenkowo) od poprzednika. A że jest to Nick Cave słychać już w otwierającym całość „The Mercy Seat” – marszowa perkusja, brudna gitara w tle, „straszne” smyczki i „walące” fortepian. Jeśli do tego dodany na przemian recytujący i śpiewający wokal Cave’a. Najmroczniejszy utwór z tej płyty (zapętlająca się ostatnia zwrotka w rytmie równie zapętlonej melodii), a dalej jest dość zaskakująco. Mniej eksperymentalny, ale równie mroczny jest „Up Jumped the Devil” z niepokojącym basem, fortepianem oraz ksylofonem, który nie łagodzi tu atmosfery. O gitarze elektrycznej i bardziej ekspresyjnym wokalu oraz chórkach w refrenie nawet nie wspomnę. Skoczna „Deanna” z oldskulowym Hammondem, żwawszą perkusją i gitarami moze wprawić w konsternację, tak samo bluesowy „Watching Alice” z melancholijnym fortepianem oraz harmonijka ustną w finale. „Mercy” to powrót do mroku, potęgowanego kolejno przez dziwaczne cymbałkopodobne dźwięki, harmonijkę i fortepian, zaś „City of Refuge” zahacza o country (początek z harmonijką i gitarą akustyczną), potem zaczyna szaleć perkusja i robi się coraz mniej przyjemnie. „Slowly Goes the Night” to powrót do melancholii ze smętnym fortepianem, country’owy „Sunday’s Slave” i „Sugar Sugar Sugar” brzmią mrocznie i dynamicznie (perkusja, gitary), by pod koniec załagodzić całość lekko gospelowym „New Morning”.
Cave znów ma nosa do tekstów, gdzie tutaj opowiada o Bogu, demonach, rozstaniu i samotności, a także pieśń dziękczynną dla Boga („New Morning”). Ale nadal skupia się na brudzie, mordzie i ciemnej stronie człowieka, walczącego z pokusami tego świata. Jest wiele ciekawych rzeczy i fraz, ale nie każdemu się to spodoba.
„Tender Pray” to najmroczniejsza płyta w dorobku Cave’a z lat 80-tych. Jednocześnie obok „Kicking Against the Pricks” najlepsza płyta tego okresu. Nie ma tu słabych punktów (chyba że nie lubicie takich klimatów), piosenki są bardzo zbalansowane między eksperymentem i melodyjnością, zaś klimatem można obdzielić jeszcze kilka albumów.
8,5/10
Radosław Ostrowski
