Katie Melua – Ketavan

Ketevan

Ta Brytyjka z gruzińskimi korzeniami do tej pory nagrała 5 płyt, działa od 10 lat i ma masę wielbicieli na całym świecie, także i w Polsce. Więc płyta nr 6 na pewno będzie sukcesem komercyjnym. Czy jednak ma coś ciekawego do zaoferowania?

Zazwyczaj jej utwory były budowanie na zasadzie: dziewczyna z gitarą, swoim głosem i coś tam w tle jeszcze do towarzystwa, ale jest przede wszystkim spokojnie. Powiedziałbym, że tak jest i w „Ketevanie” (tytuł płyty to gruzińskie imię Katie), ale nie do końca. Klimat jest głównie taki uspokajający, delikatny i lekki, zaś utwory przemyślane, spójne i po prostu dobre. Jest tu gitara (głównie akustyczna), ale pojawia się delikatnie grająca elektryczna („The Love I Frightened Of”), znowu są smyczki tak jak na poprzedniej produkcji (m.in. „I Will Be There” czy „Chase Me”), ale są też skręty w jazz (dęciaki w „Love Is a Silent Thief”) czy folku („Mad, Mad Men” ze świetną harmonijką). Jest ładnie, czyli tak jak zawsze, ale to wszystko porywa i wciąga. Ale nie ma tutaj znużenia czy monotonii, choć o to byłoby bardzo łatwo.

Sam głos Katie – bardzo delikatny, ale też emocjonalny – mnie porwał. Tak jak przy poprzednich płytach, zaś teksty trzymają przyzwoity poziom.

Mówiąc krótko – jest progres, jest chwytliwe i melodyjnie, ale przede wszystkim lirycznie. I coś mi mówi, że jeszcze wrócę do tego albumu.

7,5/10

Radosław Ostrowski


Dodaj komentarz