Szał

W Londynie działa seryjny morderca, który gwałci i dusi kobiety krawatem. O popełnienie tej zbrodni przez nieszczęśliwy zbieg okoliczności zostaje oskarżony Richard Blaney – stracił pracę, bywał agresywny, a ostatnią ofiarą dusiciela jest jego była żona. Mężczyzna musi udowodnić swoją winę, co nie będzie łatwe.

szal1

Alfred Hitchcock tym filmem wraca do dwóch rzeczy: Anglii oraz schematu, gdzie niewinny człowiek zostaje wrobiony w morderstwo. Jednak tym razem reżyser połączył siły z wybitnym dramaturgiem Anthonym Shafferem i razem stworzyli naprawdę pasjonujący film. Niby po 30 minutach wiemy kto jest sprawcą, ale cała intryga jest tak precyzyjnie budowana, że nie ma tu mowy o nudzie. Emocje trzymają zenitu w wielu scenach (usunięcie poszlaki z ciała ofiary przez mordercę), nie brakuje tu specyficznego humoru (świetne dialogi czy sceny, gdy inspektor je gotowaną przez żonę kuchnię francuską), prowadzącego do mocnego, choć oczekiwanego finału. Jak zwykle zwracamy uwagę na detale, mamy tutaj silniej pokazaną przemoc (duszenie naprawdę wygląda obrzydliwie) oraz większą ilość krwi – elegancja zostaje złamana, zaś atmosfera robi się naprawdę duszna i przypominająca czarne kryminały (wyalienowany bohater, miasto, gdzie nikomu nie można do końca ufać). Dzieje się tu sporo.

szal2

Poza mocną ręką reżysera oraz naprawdę fantastycznym scenariuszem, swoje dodają też aktorzy, którzy wypadają bardzo dobrze w swoich rolach. Najbardziej kibicujemy Blaneyowi granemu przez Jona Fincha. To zgorzkniały, rozczarowany i wyalienowany facet, który z szarego obywatela staje się głównym podejrzanym. Jego walka jest trudna, bo nikt mu nie wierzy. Jednak cały film ukradły tu dwie osoby: Barry Foster (Bob Rusk – współczesny Kuba Rozpruwacz, który nie potrafi opanować swoich seksualnych żądz) oraz Alec McCowen (inspektor Oxford, dociekliwy śledczy, a jego rozmowy z żoną -rozbrajająca Vivien Merchant – przy stole to mieszanka wybuchowego żartu). Z kolei panie nie zostają w cieniu panów. Anna Massey (kelnerka Barbara Mulligan) i Barbara Leigh-Hunt (Brenda Blachey) wypadają bardzo dobrze, tworząc wyraziste postacie.

„Szał” to ostatni film Hitcha uważany za arcydzieło. Z jednej strony mamy wszystkie znaki rozpoznawcze, ale też po raz pierwszy mamy tak brutalny film w dorobku tego reżysera. Znakomite kino.

8/10 + znak jakości

Radosław Ostrowski

Dodaj komentarz