

XXI wiek dla Marillionu zaczął się całkiem nieźle. Bardzo dobrze przyjęta trasa koncertowa w USA, jednak nadal zespół miał problemy finansowe i znów poprosił fanów o pomoc. Zapowiedzieli, że następną płytę można będzie przedpremierowo zamówić album z wydrukowanym swoim imieniem na okładce oraz dodatkowym albumem, co okazało się świetnym chwytem marketingowym (w ten sposób zamówiono 12,5 tysiąca płyt). Ale czy poza pomysłową kampanią promocyjną, ten album ma coś do zaoferowania?
Za produkcję tym razem odpowiada Dave Meegan, który współpracował wcześniej m.in. przy płycie „Brave”. Tym razem mamy osiem długich utworów i taki rozrzut stylistyczny, że aż trudno uwierzyć, że to Marillion. Już jest to widoczne w otwierającym album „Between You and Me”. Gdyby nie wokal, pomyślałbym, że to… U2. Bardzo zbliżone brzmienie gitar, dość szybkie tempo mogą wprowadzić w konsternację. Jeszcze bardziej zaskakuje „Quartz”, który zaczyna się z szybkim basem, funkową gitarą, a jednocześnie jest zmienny klimat i atmosfera (Rothery i Kelly znów się popisują, a perkusja w połowie lekko przyśpiesza), a przez ostatnie cztery minuty Hogarth recytuje niż śpiewa, joł. Bardziej w stylu zespołu jest dynamiczny „Map of the World”, który klimatem trochę przypomina (przynajmniej mi) „Kayleigh”. Bardziej stonowany jest „When I Met God” z bardzo ładnymi klawiszami oraz spokojniejszą gitarą, tylko trochę się wlecze ten utwór czy bluesowy „The Fruit of the Wild Rose”. „Separated Out” zaczyna się dziwną melodią z wesołego miasteczka, by potem pójść o mocną, rockową modłę, uspokajany trochę w refrenie. Kolejną niespodzianką jest trip-hopowy „This Is The 21th Century”, który jest dość długi i dla mnie zbyt monotonny, zaś na finał dostajemy funkowe „If My Heart were a Ball It Would Roll Uphill„.
Pod względem muzycznym „Anoraknophobia” jest dość chaotyczna i niespójna stylistycznie, wokal Hogartha jest solidny, zaś w tekstach znów przygląda się ludziom i zastanawia się nad światem. Może trochę smęci, ale nie zbyt często. Na szczęście.
Ekipa pod wodzą Hogartha stworzyła różnorodny, ale dobry album. Dziwaczny i nieszablonowy, gdzie mieszają się gatunki, ale ta mieszanka jest dość apetyczna.
7/10
Radosław Ostrowski
