

Ta młoda Dunka trzy lata temu nagrała debiutancki album, który wywołał zachwyt krytyków i publiczności (mój także). I teraz Agnes Obel pojawia się po trzech latach z nowym materiałem. Czy warto było czekać?
W zasadzie tak, choć zmian jest tutaj praktycznie niewiele. Zaczyna się tak jak poprzednio od krótkiego fortepianowego utworu („Chord Left”). W zasadzie fortepian jest podstawą (prawie) każdego utworu. Jednak aranżacyjnie jest to ciekawsza płyta, poza fortepianem jest tutaj perkusja („Dorian”), wiolonczela (lekko walcowy „The Curse”), smyczki (plumkają w „Aventine”) czy gitara („Pass Them By”). Jednak nie oznaczo to, że jest monotonnie czy mało wciagająco. Fortepian brzmi bardzo zróżnicowanie, zachowano jesienno-magiczny klimat, który przykuwa uwagę. Jest bardzo oszczędnie, ale i pięknie, co nie zawsze każdemu się udaje przy oszczędnych środkach. 12 utworów mija jak z bicza strzelił i zostają one nie tylko w głowie.
W dodatku wszystko bardzo ładnie, wręcz dziewczęco zaśpiewane. Teksty dość oszczędne i krótkie, ale bardzo ciekawe i dopełniające się z muzyką.
Może i to jest smęt, ale dla mnie to po prostu piękna muzyka. Na tę porę roku album idealny.
8/10
Radosław Ostroski
