Marillion – Somewhere Else

Somewhere_Else

Marillion może lekko zwalniał tempo, ale zawsze raz na kilka lat pojawiał się z nowym materiałem. Teraz trzeba było poczekać tylko 3 lata, produkcją zajął się Michael Hunter i tak powstało „Somewhere Else”. I co z tego wyszło?

11 utworów. Od samego początku słychać, że zespół zrezygnował ze złożonego i skomplikowanego grania na rzecz bardziej współczesnego grania, co w tym przypadku okazało się wadą. Kompozycje są w najlepszym razie przeciętne, a nawet w tych ognistych wkrada się wiele nudy (brudny „Most Toys” czy rockowy „The Other Half”), zaś fortepianowe dźwięki wywołują skojarzenia z Coldplay. Jednak pojawiają się przebłyski talentu oraz bardzo klimatyczne utwory. Tytułowy „Somewhere Else” ma w sobie coś z Pink Floyd, stonowany „A Voice from the Past” czaruje atmosferą oraz klawiszami Kelly’ego, ale potem mamy monotonny „No Such Thing” z cyfrowo przerobionym głosem Hogartha, by zatrzeć to negatywne wrażenie najdłuższym „The Wound” oraz lekko sennym „The Last Century of the Man”, by w finale zabrzmieć akustyczną balladą „Faith” z pięknym rogiem. Co jest dla mnie największym problemem, to pewna anemiczność płyty oraz brak jakiegoś pomysłu na cały album. Jest trochę za spokojnie i bardzo wtórnie. Nawet wokal Hogartha robi się dość irytujący, co nie zdarzało się zbyt często.

Po poprzednim albumie, zespół niestety wykonuje krok w tył i zamiast intrygować, przynudza. Najgorsze wydawnictwo tego zespołu (na razie).

6/10

Radosław Ostrowski


Dodaj komentarz