Low Winter Sun

Detektyw Frank Agnew pracuje dla policji w Detroit. Razem z Joe Geddisem zabijają jego partnera Brendana McCanna, pozorując jego samobójstwo. Potem okazuje się, że martwy gliniarz był obiektem dochodzenia wydziału wewnętrznego, co skomplikuje zarówno życie gliniarzy jak i namiesza w półświatku przestępczym Detroit.

low_winter1

AMC to stacja telewizyjna, w której powstały „Walking Dead” czy „Breaking Bad” – bardzo popularne i jednocześnie bardzo uznane tytuły. „Low Winter Sun” jest remakiem brytyjskiego miniserialu z 2006 roku. Czy Chris Mundy odpowiedzialny wcześnie za „Zabójcze umysły” udźwignął zadanie dokonania udanego transferu na amerykański rynek? Niezupełnie, choć potencjał był naprawdę spory. Tematyka jest jednak dość ograna – korupcja w policji, gangsterska walka o władzę – ale były przypadki, że można było z tego sporo wycisnąć.  Intryga jest poprowadzona dość nieźle – partnerzy w zbrodni muszą ze sobą współpracować i wymyślać kłamstwa na poczekaniu, a jednocześnie nie ufają sobie nawzajem, co powoduje napięcia. A jednocześnie próba przejęcia władzy przez Damona Callisa sprawia wrażenie trochę robionej na ślepo, choć podobno ma plan. Oba te wątki są całkiem nieźle poprowadzone, zaś osadzenie tego w opuszczonym i podniszczonym Detroit tworzy dość specyficzny klimat. Jednak do ideału trochę brakuje, jest parę wątków dość słabo poprowadzonych (były glina Sean) albo nie wykorzystanych w pełni (półświatek ze wskazaniem na postać Wielebnego Lowdowna), co trochę męczy. W dodatku zakończenie sugerujące dalszy ciąg wywołuje rozczarowanie i jest dość przewidywalne, co psuje mocno frajdę z oglądania.

low_winter2

Jeśli było jednak coś, co przyciągało uwagę to całkiem solidne aktorstwo z kilkoma mocnymi rolami. Na pewno nie można nie wspomnieć o Marku Strongu, który nieźle sobie radzi w roli detektywa Agnewa, który wplątuje się w brudną sprawę i zaczyna gubić się w kłamstwach. Nie chce jednak, by nikt odpowiedział za to, co zrobił z Geddesem (świetny Lennie James), ale nie wychodzi mu to. Zwłaszcza, że ten drugi jest kompletnie umoczony. Ale cały szoł kradli dwaj inni aktorzy: James Ransome i David Constable. Ten pierwszy jako próbujący zacząć działać na własną rękę gangster wywołuje sympatii i przykuwa uwagę, zaś drugi aktor w roli gliniarza Boyda z wewnętrznego jest nieustępliwy, manipulujący i jako jedyny walczy o prawdę (co niestety mu się nie udaje). Pozostałe postacie nie specjalnie wybijały się ponad przeciętność i solidność.

Niestety, „Low Winter Sun” miał potencjał, by stać się naprawdę dobrą produkcją, jednak scenarzyści zmarnowali potencjał, którego ani aktorzy ani realizatorzy nie byli w stanie więcej wycisnąć. Trochę szkoda, bo początek był naprawdę obiecujący. Ale nawet najlepsi popełniają błędy.

6/10

Radosław Ostrowski

Dodaj komentarz