Eliza Doolittle – In Your Hands

In_Your_Hands

Wielka Brytania to kraj, który miał i ma wiele zespołów oraz wokalistów, którzy dziwny cudem podbijają światowe listy przebojów. Trzy lata temu pojawiła się niejaka Eliza Doolittle, lat 22 wydając swój debiutancki album zawierający bezpretensjonalne popowe piosenki. Teraz przyszła kolej na album nr 2 – „In Your Hands”.

Początek zapowiada kontynuację tego szlaku – „Waste of Time” z delikatnym fortepianem oraz tamburynem.  Ale dalej jest już różnorodniej, choć nie do końca. Klawisze nie wywołują drażnienia („Hush”, choć pojawiają się „cykacze”), nawet znalazły się smyczki („Let It Rain”), klaskanie („No One Can”), gitara akustyczna. Jednak im dalej (a dokładnie od nr 6 – „Walking on Water”) tym robi się coraz bardziej nudnawo i elektronika zaczyna wywoywać rozdrażnienie (perkusja w „Walking on Water”), a i piosenki zaczynają się rozmywać. I nie pomaga obecność dęciaków („Big When I Was Little”) czy fortepianu, nie mówiąc o niezłym basie.

Sam wokal Elizy już nie dziecinny, ale jeszcze nie dojrzały potrafi jeszcze przykuć uwagę, zaś same teksty są mocno średnie. Ja nie oddałbym się w jej ręce, a szkoda, bo mógł wyjść z tego naprawdę fajny album. A tak wyszło rozczarowanie.

5/10

Radosław Ostrowski

Dodaj komentarz