Angelo Badalamenti – Twin Peaks: Fire Walk with Me

Twin_Peaks_Fire_Walk_With_Me

Wszyscy, którzy oglądali “Miasteczko Twin Peaks” wiedzą, kim była Laura Palmer. Serial okazał się wielkim sukcesem, więc Lynch nakręcił kinowy prequel. „Ogniu, krocz za mną” opowiadał o ostatnim tygodniu z życia Laury Palmer. Jednak film został bardzo chłodno przyjęty zarówno przez fanów seriali, jak i krytykę, uznając film za zbędny i niepotrzebny. Ale ja nie będę tutaj rozmawiał o filmie.

W tym samym czasie wyszła wydana przez Warner Bros. płyta z muzyką do filmu. A jej autorem jest nadworny kompozytor – Angelo Badalamenti. I wierzcie mi, ta muzyka jest po prostu kapitalna, w dużej części idąca w stronę jazzu. Temat przewodni grany przez trąbkę oraz towarzyszącą elektronikę buduje dość niepokojący klimat, który będzie nam towarzyszył do samego końca, zaś całość trwa niecałą godzinę.

badalamentiJuż pewne elementy tego przerażenia słychać w „The Pine Float” z mocnym saksofonem oraz wibrafonem, którym też parę razy się pojawi (w pozornie spokojnym „Don’t Do Anything (I Wouldn’t Do)”, gdzie swoje pokazuje też saksofon, fortepian, skrzypce i kontrabas) czy „Sycamore Trees” z głębokim wokalem Jimmy’ego Scotta). A dalej robi się jeszcze dziwaczniej. „A Real Induction” z dziwacznym graniem skrzypiec, zapętlającą się gitarą elektryczną oraz zniekształconym głosem Badalamentiego skręca w lekką psychodelię, wyciszone i stonowane „Questions in a World of Blue” z poruszającym wokalem Julie Cruise, gitarowy „The Pink Room” (wiolonczela brzmi tu naprawdę ciężko) czy krótkie, ale niepokojące „Black Dog Runs at Night” (pulsujący bas, wiatr, niepokojąca elektronika oraz cichy wokal samego Angelo).

Zaś sama końcówka to już małe perełki. „The Best Friends” jest lekko nostalgiczne i liryczne (ładny fortepian), tajemnicze „Moving Through Time” buduje swoją atmosferę dzięki wibrafonowi oraz pojawiającym się skrzypcom, które brzmią dość niepokojąco. Pod koniec dostajemy za to suitę z czterech tematów: nostalgiczny, rock’n’rollowe „Girl Talk”, liryczno-pianistyczne „Birds in Hell” oraz znane z serialu temat Laury Palmer (tylko krótki fragment na fortepianie) i „Falling”, zaś całość wieńczy bardzo liryczny, ale jednocześnie dość smutny „The Voices of Love”.

Tak jak w serialu muzyka jest niesamowicie poruszająca i pełna emocji. Filmu niestety nie widziałem, więc nie wiem jak ona współgra z ekranem, ale jedno jest pewne – Badalamenti nie zawiódł i potwierdził klasę. Obok soundtracku z serialu płyta obowiązkowa dla fanów muzyki filmowej.

9,5/10 + znak jakości

Radosław Ostrowski

Dodaj komentarz