

Kino akcji swój największy okres popularności miało w latach 80. To wtedy swoje tryumfy święcili Arnold Szwarceneger (chyba tak się to piszę), Sylvester Stallone, Dolph Lundgren czy Chuck Norris. Ale to nie o nich chciałem mówić. Bo wtedy też pojawiły się dwa filmy, które odmieniły kino akcji/sensacji na zawsze – „Szklana pułapka” z 1988 roku, dzięki której na szersze wody wypłynął Bruce Willis oraz nakręcona rok wcześniej „Zabójcza broń”, która do dzisiaj wyznacza wzorce w tym gatunku. Brawurowy duet Mel Gibson/Danny Glover, którzy grali kompletnie odmienne charaktery (nieobliczalny, zdesperowany Riggs oraz stateczny, spokojny i rodzinny Murtaugh), będące ikonami popkultury. Obydwa filmy łączy też postać kompozytora – Michaela Kamena, który stał się dzięki temu specjalista od kina akcji. O ile w filmie sprawdza się ona rewelacyjnie, o tyle poza nim mógł być problem (patrz: „Szklana pułapka”).

Jednak tutaj kompozytora wsparło dwóch muzyków, który użyczyli nie tylko swoich instrumentów, ale stali się też współautorami soundtracku i aranżerami tej muzyki. Są to: gitarzysta Eric Clapton oraz saksofonista David Sanborn.
Zanim o samej muzyce, trzeba wspomnieć o wydaniu. Jest to edycja specjalna z 2002 roku. Wydaniem zajęła się Bacchus Media Group, zaś sam album zawiera (w porównaniu z poprzednikami) dodatkowe 25 minut muzyki, która albo nie pojawiła się w samym filmie, albo nie była wcześniej publikowana. I dlatego zamiast 10 utworów, na płycie jest aż 16 + piosenka. Wszystko jasne? No to jedziemy.
Całość zaczyna „Meet Martin Riggs”, który zaczyna się od dwóch charakterystycznych elementów: mocnego solo saksofonu oraz ważnej solówki gitary elektrycznej, która skręca w stronę bluesa. Przez chwilę towarzyszy im fortepian, dzwonki oraz gitara akustyczna. Instrumenty tworzą tu dość melancholijny klimat (solówki Claptona), by pod koniec wszystko pociągnęły ze sobą smyczki. Za to już w „Amandzie” już jest czysty Kamen. Różnego rodzaju dzwonki, cymbałki i inne grzechoczące rzeczy z ciągnącymi się smyczkami (miejscami skręcającymi w stronę grozy, co przypomina trochę „Martwą strefę”), które wspierają dęciaki oraz fortepian z harfą. Bardziej dramatyczny jest „Suicide Attempt” (scena próby samobójczej Riggsa) – pierwszy niepublikowany wcześniej kawałek z nerwowymi i niepokojącymi smyczkami (w połowie jadą jak w horrorze) i ustępują delikatnej gitarze z pierwszego utworu.

Za to kolejny niepublikowany „The Jumper/Rog & Riggs Confrontation” zaczyna się od zadziornej gitary Claptona (z werwą, chwytliwy) oraz saksofonu Sanborna, zaś orkiestra robi tutaj za tło (wybijają się tylko smyczki) i perkusja. Ale w połowie zmienia się odrobinę klimat, stając się bardziej mrocznym (dęciaki i smyczki), mimo obecności gitary i saksofonu. Rozwinięciem tematu z początku poprzedniej melodii jest „Roger”.
Kompletnie coś nowego daje „Coke Deal” (rozbrajająca scena próby kupna kokainy), gdzie początek jest bardziej rockowy (mocne solo saksofonu, rytmiczny bas i perkusja, a także gitara – zdziwieni?), jednak w połowie wchodzi orkiestra (smyczki, dęciaki dęte i trąbki) mocno biorąc za gardło, a po drodze jeszcze pojawia się temat przewodni oraz trochę underscore’u. Podobnie jest w „Mr. Joshua” oraz „They Got My Daughter”.

Jednak jeśli potrzebujecie mocnej muzyki akcji, to pojawia się ona w dwóch kompozycjach. Najpierw jest prawie 8-minutowy „Desert” (konfrontacja na pustyni) – tutaj najwięcej do pokazania mają tutaj trąbki oraz instrumenty perkusyjne, które z ciągnącymi się dęciakami oraz domieszką elektroniki tworzą dość mocną ścianę dźwięku (pod koniec plumkanie skrzypiec i uderzenia „młota” – to znamy ze „Szklanej pułapki”), ale czas może zniechęcić. Jednak wynagradzają to zarówno mocne uderzenia trąbek, jak i momenty wyciszenia (piękne smyczki w połowie). Mało wam? To posłuchajcie „Hollywood Blvd Chase”, gdzie smyczki nie mają praktycznie chwili wytchnienia, asekurowane przez dzwoneczki i trąbki. Mocne uderzenie (kotły oraz trzaski a’la Horner), trzymające za gardło do końca (nic dziwnego, to ilustracja sceny pościgu). W podobny sposób jest jeszcze w „Yard Grave/Graveside”, które jednak nie jest aż tak intensywne jak „Hollywood Blvd Chase” (tutaj szaleje perkusja, zmieszana z elektroniką i dęciakami).
Ale są też aż 3 utwory, które w filmie nie występują. Są to całkiem niegłupie melodie bazujące na popisach Sanborna i Claptona, z delikatnym wsparciem orkiestry. Takie bardziej rockowe nuty – spokojniejsze „We’re Getting Too Old for This”, znacznie mroczniejsze „The Weapon” oraz ostre „Nightclub” (tam się obaj muzycy popisują). Całość zaś wieńczy piosenka zespołu Honeymoon Suite, która szczerze mówiąc brzmi dość średnio (elektroniczny pop a’la 80.), która nie specjalnie kojarzy się z filmem. A jeśli chodzi o piosenki to brakuje tutaj jednego ważnego utworu – „Jingle Bell Rock” Bobby’ego Helmsa, która pojawia się na samym początku filmu i nierozerwalnie się z nim kojarzy, tak jak „Let It Snow! Let It Snow! Let It Snow!” w “Szklanej pułapce”.
Mówiąc krótko, Kamen eksperymentował mieszając orkiestrę z lekko rockowym zacięciem, co w filmie brzmi znakomicie. Poza nim jest strawnie i da się wysłuchać, ale problemem jest znalezienie tego albumu, bo to biały kruk. Jednak mimo pewnych wad (miejscami naprawdę ciężki underscore, brak drugiej piosenki), jest to jedna z najważniejszych ścieżek w filmie akcji. Tak to się kiedyś robiło w USA.
8.5/10 + znak jakości
Radosław Ostrowski
