

Ten facet jest jedną z ikon konferansjerki w Polsce. Znaki rozpoznawcze: powolny chód (stąd ksywa Tornado), lekko postrzelone włosy oraz dość melorecytująca barwa głosu. Innymi słowy mówię o Andrzeju Poniedzielskim – satyryku, konferansjerze, ale także poecie i autorze tekstów. Ale mało kto wiedział, że wydaje też płytę, a ta nosi przewrotny tytuł „SzlafRock & Roll”.
Sama muzyka czy wokal nie wydają się być istotnymi sprawami, ale jednak o nich opowiem. Sama muzyka jest dość organiczna, z delikatnym wsparciem klawiszy, za to miejscami skręcająca w stronę jazzu. Widać to w takich utworach jak „Elegancka piosenka o szczęściu” (fortepian, banjo, gwizdy), czasem pojawi się gitarka („Wywar z przywar”), delikatne chórki, trąbki, kontrabas, czasem nawet akordeon się pojawia („Sentymentu mgła”), a nawet zaszaleje gitara elektryczna („Kamień i mgła”). Do melodii trudno się przyczepić, zwłaszcza, że autorami są m.in. Seweryn Krajewski i Jerzy Satanowski.
Siłą płyt Poniedzielskiego nie były melodie czy wokal (bardzo ekspresyjny jak na niego, czyli melorecytacja), ale teksty – melancholijne, poetyckie i nie pozbawione humoru („Elegancka piosenka o szczęściu” czy „Jerzy”).
Ktoś powie, że to nuda, smęcenie i że to dla starszych ludzi. Jak to mówią Amerykanie: „That’s bullshit”. Poniedzielskiego klimatem można porównać do Leonarda Cohena (nie, nie przesadzam). Głos może nie ten, ale wrażliwość bardzo podobna.
7,5/10
Radosław Ostrowski
