

Po wielkim sukcesie debiutanckiej płyty, kanadyjski Arcade Fire postanowił kuc żelazo póki gorące i nagrał drugi album. Tym razem trzeba było czekać tylko 3 lata. Już sam tytuł wydawał się intrygujący („Neonowa biblia”).
Sam początek zapowiada mroczniejszą atmosferę niż na debiucie. Tak jak w poprzedniku album to mieszanka gitar, elektroniki, smyczków i paru innych rzeczy. Mrok jest tutaj potęgowany przez elektronikę przypominająca trochę nowofalowe brzmienia z lat 80-tych, dające poczucie przestrzeni, a jednocześnie bardzo melodyjne i chwytliwe. Taka jest otwierająca całość „Black Mirror” (dziwaczne dźwięki na początku), wybrane na singla „No Cars Go” (pulsujący bas, a także grają smyczki, dęciaki i flety, zakończone delikatna elektronika, chórem i marszową perkusją), zaś kończące całość „My Body Is a Cage” nie powstydziłby się sam Nick Cave (mocne organy, w połowie muzyka staje się silniejsza, dzięki gitarze elektrycznej). A po drodze są jeszcze krótki, lekko folkowy, ale pulsujący utwór tytułowy, „Intervention” z potężnymi organami czy w dwóch łamańcach, które zaczynają się i kończą inaczej: „Black Wave/Bad Vibrations” (początek nowofalowy z wokalem Reginy, by w połowie pójść w cięższe brzmienie perkusji i gitary) oraz „The Well and the Lighthouse”. Nadal zespół czaruje, uwodzi i tworzy zaskakujące koronkowe kompozycje.
Tak samo tutaj nadal poraża wokal duetu Win Butler i Regine Chassgne (ona jednak się mniej udziela), a i warstwa tekstowa tutaj jest równie mniej banalna jak w debiucie, tutaj tematem jest ucieczka, odpowiedzialność czy bunt. Za to należy pochwalić ekipę kanadyjską.
„Neonowa Biblia” utrzymuje poziom poprzednika, w paru miejscach przewyższając go. Już nie mogę się doczekać następnych płyt od Arcade Fire.
8/10
Radosław Ostrowski
