

Dawno, dawno temu, a dokładnie w 1988 roku powstał kolejny świąteczny film o wielkiej miłości. Dla niepoznaki twórcy ubrali to w wysokooktanowe i bardzo brutalne kino akcji. Tak powstała „Szklana pułapka” – klasyk, który od wielu lat (a dokładniej 25) towarzyszący nam w każde święta. 12 terrorystów, zamknięta przestrzeń, dużo bluzgów, strzałów, wybuchów i krwi. Nie do pomyślenia w dzisiejszych czasach, gdzie jest grzecznie, spokojnie i delikatnie. Ale jednak skupimy się na warstwie muzycznej, która stanowi nierozerwalną całość z obrazem.
Wydań muzyki Michaela Kamena było wiele (wytwórnia Varese), ale zawsze czegoś brakowało. Ale w zeszłym roku wytwórnia La-La-Land Records podjęła się wydania całej muzyki kompozytora wydając ją na dwupłytowym albumie w edycji limitowanej (3,5 tysiąca egzemplarzy) z cyfrowo zremasterowanym dźwiękiem. I znalazło się praktycznie wszystko (poza zapożyczonym fragmentem pracy „Aliens” Jamesa Hornera oraz piosenki Stevie Wondera „Skeletons” – chyba prawne sprawy nie pozwoliły umieścić), a nawet trochę więcej, bo drugi album zawiera masę dodatków (w wersji mono, niestety). I muszę tu mocno zaznaczyć, że muzyka jest w sporej części ilustracyjnym underscorem, który sprawdza się najlepiej po połączeniu z ekranem, gdzie buduje klimat klaustrofobii.

Podstawą muzyki Kamena sa trzy rzeczy. Po pierwsze atmosfera zagrożenia i gry między McClanem i terrorystami. Tutaj swoje mają do pokazania przede wszystkim sekcji smyczkowej i dętej (narastające wiolonczele i skrzypce oraz gwałtowne uderzenia w nie lub plumkanie). Towarzyszą im jeszcze elektronika Po drugie wspomniane dzwonki, które wplecione w atmosferę strachu tworzą mocne połączenie (m.in. „He Won’t Be Joing Us”, „Santa” czy druga część „John’s Escape/You Want Money”). I trzecia – temat samego mcClane’a, który w niczym nie przypomina heroicznych czy patetycznych melodii, ale jest bardzo dramatyczną i smutną ścieżką (smyczki w „And If He Alters All”). Co nowego dodano?
A więc pojawia się „Main Title” z narastającymi dzwonkami (niestety w mono). Drugą poważną rzeczą jest rozbudowa ilustracja wejścia terrorystów („Terrorists Entrance”, gdzie poza marszowymi werblami pojawia się wpleciona i w innej aranżacji „I’m Singing in the Rain” oraz „The Phone Goes Dead/Party Crashers”) oraz finałowej konfrontacji („The Battle / Freeing the Hostages” i „Helicopter Explosion and Showdown”). Wreszcie jest kilka fenomenalnych fragmentów akcji („Under the Table” – akcja na koślawym stole, epickie „Assault on the Tower” z dużą ilości werbli oraz „I’m Singing in the Rain” czy nie obecna wcześniej muzyka ze strzelaniny McClane’a, Hansa i Karla, czyli „Shooting the Glass” – krótki popis dęciaków oraz wręcz pulsujących skrzypiec). Poza rozpierduchą, jest tez miejsce dla delikatnego i lirycznego tematu Holly („Message for Holly”). No i jest sporo bardzo niestrawnego grania ze sporą ilością dziwacznej elektroniki („Fire Alarm”, „TV Station” czy „Bill Clay”). Za to wszystko nadrabia finał, pełen akcji, popisów orkiestry (z nieśmiertelnym ”The Vault”, gdzie zgrabnie wpleciono zaaranżowany fragment „Ody do radości” Beethovena), serwując pełna adrenalinę.
Ale najciekawsze, czyli fragmenty niekamenowskie zostawiłem na deser, bo tutaj tego brakowało w poprzednich wydaniach. Wreszcie pojawia się fragment pracy Johnna Scotta z filmu „Człowiek w ogniu” („We’ve Got Each Other” – spotkanie McClane’a z sierżantem Powellem), jedyne słuszne wykonanie piosenki „Let It Snow” przez Vaughna Monroe (piosenka, jakby nie było wizytówka pierwszej i drugiej części) no i pojawiająca się w napisach końcowych „Oda do radości” Beethovena (fragment „IX Symfonii”). Reszta to ścieżki niewykorzystane lub alternatywne, z których najlepiej wypada „Nakatomi Plaza” oraz „świąteczny przebój” od RUN-DMC, pozostałe to raczej ciekawostki.
Podsumowując, La-La land Records wykonało kawał naprawdę porządnej roboty wydając w całości kultowe „Die Hard”, choć docenią je fani Kamena i filmu. W końcu dla nich to robione. Mocna muzyka akcji, która nadal daje radę.
8/10
Radosław Ostrowski
