Poznajcie Wallace’a – pracował dla korporacji, żona od niego odeszła, a syn ma go gdzieś. Obecne życie go dołuje i decyduje się wprowadzić zmiany. Na początek zmienić imię i nazwisko na Arthur Newman, potem pozoruje swoja śmierć i wyrusza do kurortu golfowego, by tam dostać pracę. I wtedy na jego drodze przypadkowo pojawia się pewna młoda kobieta ze złymi nawykami, która też ukrywa pewną tajemnicę. A jak wiadomo po drodze może się wiele wydarzyć.

Kolejne obyczajowe kino opowiadające o niespełnionych i niepogodzonych z losem ludźmi. Znamy to choćby z „American Beauty”. Jednak debiutujący na polu reżyserskim Dante Ariola nie jest tak ostry jak Sam Mendes i traktuje swoich bohaterów z sympatią i nie bez elementów humorystycznych (sceny „włamań” do domów), ale pokazuje ludzi szukających na nowo swojego miejsca na ziemi. Może w nie do końca uczciwy sposób (fałszywa tożsamość), tylko czy to jest właściwa droga? Oboje bohaterowie w drodze zaczynają powoli zdejmować swoje maski i otwierają się ze swoimi lekami i porażkami, a także marzeniami. Drugim – równoległym – wątkiem jest zbieranie informacji i swoim ojcu przez syna Wallace’a, który nie jest w stanie mu wybaczyć zaniedbania i ignorowania go wtedy, kiedy był mu potrzebny. Ten smutek dobija się przez film, który daje trochę do myślenia (trzeba pogodzić się z tym, co masz i w końcu powoli dochodzić do zmian). Ale czy wystarczy determinacji na to? Tu nie ma odpowiedzi, ale możemy sobie wszystko dopowiedzieć.
Realizacja jest naprawdę solidna (dobre zdjęcia, delikatna muzyka oraz niespieszne tempo), ale aktorzy dodają wiele od siebie i potrafią uwieść. Choć Colin Firth wypada więcej niż dobrze w roli Wallace’a/Arthura – niespełnionego golfisty (wszystko pokazane w sposób oszczędny i stonowany), to jednak cały film ukradła Emily Blunt, która jest po prostu zjawiskowa. Jej Charlotte to bardzo czarująca, choć mocno niestabilna emocjonalne, przerażona i mająca problem z jednym nałogiem – kradzieżami. Chemia między nimi jest łatwa do wychwycenia i uwierzenia.
Można powiedzieć krótko – udany debiut, a ocenę podnosi naprawdę dobre aktorstwo. I czekam na więcej filmów od tego reżysera.
7/10
Radosław Ostrowski
