Co jest grane, Davis?

Wiecie kim jest Llewyn Davis? Taki nieogolony, brodaty, bez mieszkania i z gitarą w ręku. Próbuje zrobić karierę jako muzyk folkowy, ale brakuje mu przebicia odkąd rozstał się ze swoim partnerem. Poza tym próbuje gdzieś się przespać, złapać jakiś koncert lub zagrać w studio, jak to w roku 1961. Jednak jego dość chaotyczne życie zmieni się, a wszystko od chwili kiedy po przenocowaniu u sąsiadów ucieknie ich kot.

davis1

A teraz zadam wam drugie pytanie: znacie braci Coen? To takich dwóch cwaniaków, którzy obracają wszystko w złoto, zaś większość ich filmów to pomysłowe i nieszablonowa zabawa w kino. Tym razem poszli trochę szlakiem „Słodkiego drania” Allena, gdzie przedstawiają fikcyjną biografię, jednak nie udają filmu dokumentalnego. Fabuła jest dość pogmatwana (nie zdradzę zbyt wiele, ale ta odyseja będzie ważna dla naszego bohatera – zapętlając się), nie brakuje charakterystycznego dla braci specyficznego humoru (te pełne ironii dialogi) czy elementów surrealizmu (zatrzymanie kierowcy w nocy przez policję), w dodatku okraszone naprawdę cudownymi zdjęciami (ta zieleń nadaje specyficzną aurę). No i najważniejsza rzecz – cudowna, folkowa muzyka (naprawdę kapitalne piosenki), które dodają charakteru do tej dość spokojnej opowieści.

davis2

Ale jedną rzecz mogę powiedzieć – od strony aktorskiej jest to robota na wysokim poziomie. Najważniejszy jest tutaj Llewyn Davis (pierwowzorem tej postaci był Dave Van Ronck – legenda muzyki folkowej z Greenvich Village), świetnie poprowadzony przez Oscara Isaaca, który także pokazuje nieprzeciętny talent wokalny. Kim jest Llewyn? Nieporadnym i nie mogącym znaleźć swojego miejsca na Ziemi grajkiem, zbyt dumnym, by zrezygnować? A może życie rzuca tyloma kłodami, że nie potrafi się z tego podnieść? Pożycza forsę, pomieszkuje od kanapy do kanapy i nie chce iść na kompromisy jako artysta (nie chce grać podczas kolacji). Mimo wad, potrafimy spojrzeć na tego faceta z sympatią i kibicujemy mu, żeby się udało. Poza nim jest dość bogaty drugi plan, jak to u Coenów. Nie zabrakło Johna Goodmana (podstarzały jazzman Roland Turner chodzący o laskach), jest też Garrett Hedlung (małomówny kierowca Johnny Five – autoironia wobec roli z filmu „W drodze”?) czy dawno niewidziany F. Murray Abraham (producent Bud Grossman). Jednak na mnie wrażenie zrobił rudy kocur oraz kompletnie nie do poznania Carey Mulligan. Nerwowa Jean w jej wykonaniu to bardzo mocna postać (kłótnia jej z Llewyem – nikt ostatnio tak pięknie nie klął jak ona), która szuka stabilizacji i łatwo traci nerwy.

Coenowie znów bawią się filmem i tworzą film, który sprawił mi naprawdę sporo frajdy. „Co jest grane, Davis?” to tylko albo aż dobre kino ze świetną obsadą i dość zapętlonym scenariuszem. Jeśli nie znacie braci Coen, to powinniście właśnie od tego filmu zacząć. A potem powinno być tylko lepiej.

7,5/10

Radosław Ostrowski


Dodaj komentarz