Arystokrata Andrew Wyke jest uznanym i cenionym pisarzem kryminałów, w dodatku posiadającym dość spory majątek. Zaprasza do niego młodego playboya Milo Tindle’a, który jest kochankiem jego żony. Ale starszy z mężczyzn nie robi z tego powodu wyrzutów, pod warunkiem, że Milo ukradnie jego biżuterię. Tak zaczyna się poważna i psychologiczna gra.

Przenoszenie na duży ekran sztuki teatralnej zawsze jest karkołomnym wyzwaniem i zadaniem. Sztuka Anthony’ego Shaffera (bardzo cenionego dramaturga lat 60. i 70.) była świetnym materiałem do bardzo interesującego filmu. I szansę tą wykorzystał Joseph L. Mankiewicz, który dla wielu pozostaje reżyserem gigantycznej superprodukcji „Kleopatra”. Tak powstał zapomniany, ale bardzo interesujący kryminał. Mamy bardzo skomplikowaną i piętrową intrygę opartą na wyrafinowanej grze, mającej na celu upokorzenie przeciwnika. Na początku mamy pozorowaną próbę kradzieży zakończoną morderstwem, jednak druga (pojawienie się inspektora policji) oraz zostawienie w domu Wyke’a dowodów obciążających go jako zabójcę swojej kochanki jeszcze bardziej podkręca całą atmosferę.

Bardzo inteligentna (wszelkie zaskakujące zwroty akcji przyjąłem bez żadnego zastanowienia) rozrywka, którą mimo dość długiego czasu ogląda się lekko i przyjemne (mimo trochę teatralnych, acz nie pozbawionych humoru dialogów). Imponuje tutaj zwłaszcza scenografia, pełna różnych przedmiotów związanych z różnego rodzaju grami i szaradami (krzyżówka w łazience czy piwnica zawierająca m.in. skrzynię z przebraniami) czy równie elegancka muzyka. Także praca kamery i montaż nadają dynamikę całej „eleganckiej” rozgrywce.

Sprawna reżyseria, świetny scenariusz i solidna realizacja nie zdałaby się na nic, gdyby nie dwaj genialni aktorzy, którzy bardzo wiarygodnie zbudowali swoje role. Czyli Michael Caine i Laurence Olivier. To już wystarczająca rekomendacja, by zobaczyć ta upokarzającą grę z dość przewrotnym finałem. Więcej nie powiem, to musicie zobaczyć na własne oczy.
8/10
Radosław Ostrowski
