
Ten album właściwie powstał przypadkowo, w trakcie nagrywania kolejnej płyty zespołu Stereophonics. Kelly Jones zebrał parę utworów, które nie trafiły na album i postanowił je wydać jako solowy materiał, a inspiracją miały być m.in. „Murder Ballads” Nicka Cave’a. Czy to się udało?
Na pewno jest to mroczniejsza płyta w całości oparta głównie na brzmieniach gitar i skrzypiec. Niewielka ilość instrumentów oraz spokojniejsze tempo gry wywołuje spory niepokój. Każdy z utworów to historia kobiet – pełne smutku, bólu i cierpienia. Jest spokojnie, tajemniczo i ponuro. Można się tak naprawdę przyczepić do dość monotonnego tempa i grania trochę na jedno kopyto (wyjątkiem są krótkie „Violet” i „Misty”), ale mocny wokal Jonesa, klimat oraz teksty rekompensują wszelkie wady. Także czas trwania (niecałe pół godziny) sprzyja albumowi. Jest to na pewno ciekawa odskocznia od Stereophonics.
7,5/10
Radosław Ostrowski
