

Facet był bardzo znanym producentem działającym w środowisku hip-hopowym (choć kojarzony ze współpracy z Francuzem Redem), ale tak naprawdę staż ma wielki. Nieunikniony był moment, gdy zacznie wydawać solowe płyty i to właśnie ten czas nadszedł. Pora na drugi solowy album Pawła Grabowskiego bardziej znanego jako Spinache.
I trzeba przyznać, ze brzmi to naprawdę ciekawie i spójnie, czyli nie liczcie tutaj na dubstepowe cuda wianki oraz inwazje dźwięków. Bity są proste, ale moc jest naprawdę spora. Nie brakuje staroświeckich metod („Ty tak jak ja” z funkiem i dęciakami w tle, elektroniczne „CU” czy dyskotekowe „LoveLace”), inspiracji obecnymi trendami z USA (łamana perkusja i bas w „Piję życie do dna” czy melodyjne syntezatory w „Podpalamy noc”). Brzmi to naprawdę fajnie, przyjemnie, nawet chilloutowo. A jak trzeba trochę mocniej uderzyć, to są „Hamulce” i „Jak roluje”.
Sam Spinache ma dość interesujący głos i słucha się go naprawdę nieźle. Nie zabrakło tutaj hasztagów i cytatów, a wszystko to ma swoje tempo, nie brakuje refleksji i imprezowego klimatu. Tylko, że jakieś to mało odkrywcze i mało zaskakujące. Niemniej jest to naprawdę porządny i przyjemny album.
7/10
Radosław Ostrowski
