Dolina Krzemowa – miejsce narodzin wielu talentów oraz geniuszy świata komputerowego. I to właśnie tam szczęścia szuka czterech kolesi, napędzanych przez niejakiego Richarda Hendricksa. Facet wymyślił nowe cacko, które dokonywało dekompresji plików bez straty jakości. I Richard razem z kumplami zostaje wplątany w wojnę między Peterem Gregorym i Gavinem Belsonem, składający mu poważne oferty – 10 milionów dolarów albo dofinansowanie oraz kierowanie własną firmą. Tak powstaje Pied Piper, czyli nowy start-up.

Komedie i HBO to dla mnie spory problem. Nie dałem rady przebić się przez „Iluminację” i „Dziewczyny” (nawet do połowy odcinka), tylko „Figurantka” się wybroniła (ale polityka amerykańska jest dość specyficzna). Za „Dolinę Krzemową” odpowiada aż trzech gości: Mike Judge („Beavis i Butt-Head”), John Altschuer i Dave Krinsky (obaj pisali m.in. „Bobby kontra wapniaki”). Tym razem jednak postanowiono zrobić satyrę na środowisko programistów i informatyków, którzy marzą o sławie oraz byciu drugim Stevem Josbem. A początki nie są zbyt proste, co jest źródłem masy gagów, głównie sytuacyjnych (tworzenie loga przez ulicznego artystę czy sprowadzenie osoby spoza przy kodowaniu w chmurze), a że przy okazji dochodzi do masy pokręconych sytuacji (spotkanie satanistów) działa tu tylko na plus. Tu każdy jest dziwakiem, próbującym odnieść wielki sukces, a że tutaj wszelkie chwyty dozwolone („trzeba być dupkiem”), to czasem humor staje się mocno gorzki.

Siła napędową poza gagami (najbardziej chamski dotyczył masturbacji – i o dziwo, był kluczowy dla fabuły, a jednocześnie bardzo kreatywny) jest tutaj naprawdę doborowe aktorstwo, choć nie wszystkich. Zaledwie niezły jest Thomas Middleditch, czyli Richard. Jest to zakompleksiony mózgowiec, który jest jednak pozbawionych cech przywódczych (decyzja o zwolnieniu jednego z kumpli trwała naprawdę długo), ale odpowiednio wsparty, może zrobić wiele. Kapitalny jest T.J. Miller w roli Erlicha – przechwalającego kolesia, który ma 10% w niemal każdej operacji. Jest bardzo bezpośredni (czasami chamski), ma nawijkę oraz przejmuje rolę przywódcy, rozkręcając cała ekipę. Poza nimi jest jeszcze kontrastowy duet informatyków, którzy nie przepadają za sobą, ale żyć bez siebie nie mogą, czyli Gilfoyle i Dinesh (Martin Starr oraz Kumail Nanjiani) oraz piąty – spec od reklamy i znawca spraw ekonomicznych Jared (Zack Woods). Razem tworzą mocno pokręconą paczkę. Poza nimi warto wspomnieć dwóch znienawidzonych antagonistów – zarozumiałego Gavina Belsona (Matt Ross) wspieranego przez guru oraz stonowanego Petera Gregory’ego (nieżyjący już Christopher Evan Welch), który też ma spore ego, ale w odpowiedniej sytuacji (prośba dwóch osób o pożyczkę) potrafi trzeźwo myśleć.

Już wiadomo, że będzie druga seria „Doliny Krzemowej”. I naprawdę jestem ciekawy, jak teraz sobie poradzą chłopaki z Pied Piper. Bo będzie jeszcze zabawniej. Przynajmniej mam taką nadzieję.
8/10
Radosław Ostrowski
