Steve Rothery – The Ghosts of Pripyat

Steve_Rothery__The_Ghosts_Of_Pripyat

Każdy fan zespołu Marillion wie jak ważny dla tej grupy jest Steve Rothery. Jego gra na gitarze wzbogacała każdy utwór. Tym razem gitarzysta postanowił wydać solowy album i… poprosił o wsparcie finansowe na Kickstarterze, co okazało się sporym sukcesem (zebrano dwa razy więcej funduszy niż planowano). Album już jest dostępny w Internecie, tylko trzeba poszukać.

Rothery’ego wspiera zespół (m.in. gitarzysta Dave Foster, basista Yatim Halimi i perkusista Leon Parr), tworząc instrumentalne kompozycje. Dominują tutaj spokojniejsze i mniej agresywne rytmy, ale po kolei. Zaczyna się dość sennym „Morpheus”, gdzie gitary grają bardzo łagodnie, gdzieś w tle słychać mewy, elektronika rozwarstwia się (zwłaszcza „komputerowe” dźwięki liczydła), ale pod sam koniec klimat gęstnieje, a gitara staje się mocniejsza i bardziej wyrazista. Melodyjniejsze i bardziej chwytliwe jest idące w stronę orientu „Kendris”, głównie dzięki perkusji, ale zarówno klawisze jak i mocniejsze riffy przypominające Marillion wnoszą ten krótki (w porównaniu z resztą) utwór na wyższy poziom. Wyzwaniem może być ponad 10-minutowy „Old Man of the Sea”, ale to najlepsza kompozycja na tej płycie. Bardzo delikatne, wręcz magiczne klawisze oraz „wschodnie” zabarwienie (akordeon) plus dźwięki morza w tle – wielki odpływ jednym słowem, zmiana tempa, powolnie włączanie się każdego z instrumentów. Bardziej w stronę folku (to przez perkusje) idzie „White Pass”, gdzie poza gitarami wybija się fortepian. Ale w połowie pojawia się mroczniejsza elektronika z równie niepokojącymi organami oraz dziwacznymi wejściami gitar – bardziej agresywnych i ostrych.

Wyciszeniem jest „Yesterday’s Hero” z bardzo spokojną perkusja oraz przyjemna grą gitarową, ale do czasu. Dwie minuty przed następuje przyspieszenie perkusji oraz żwawsze tempo gitary wiodącej. Na podobnym tempie działają tez finałowe „Summer’s End” i kończący całość utwór tytułowy.

„The Ghosts of Pripyat” to album bardziej kontemplacyjny, choć nie pozbawiony mocniejszych wejść (dominują w drugiej części płyty) pokazującej klasę Rothery’ego. Bardzo interesująca i ciekawa propozycja.

8/10

Radosław Ostrowski

Dodaj komentarz