Tony Bennett & Lady Gaga – Cheek to Cheek

Cheek_to_Cheek

Jak zobaczyłem nazwisko Lady Gagi – wokalistki aspirującej do miana królowej wiejskich dyskotek, byłem przerażony. Z kolei obok niej pojawił się weteran amerykańskiej muzyki popularnej, który śpiewa już od ponad pół wieku.  Jeśli postanowili razem nagrać całą płytę, to coś z tego musiało powstać.

Album to utrzymany w jazzowej konwencji cover album z największymi standardami wszech czasów. Mało kto (nawet ja) wiedział, że Stefani Joanne Angelina Germanotta (bo tak się nazywa Gaga) w młodości wygrywała jazzowe konkursy, a do jej ulubionych wokalistek należy Ella Fitzgerland. I muszę przyznać, że jestem bardzo pozytywnie zaskoczony. Aranżacja jest tutaj bardzo klasyczna, wręcz staroświecka, co musi budzić skojarzenia z ostatnim albumem Barbry Streisand. Tutaj jest to chyba bardziej wysmakowane, a niektóre instrumenty jak flet („Nature Boy”), trąbki („Firefly”) tylko ubarwiają całość, dodając pewnego smaczku. I o ile Bennett nie zaskakuje wokalnie, bo w tej muzyce czuje się po prostu jak ryba w wodzie, o tyle kompletną niespodzianką była dla mnie Gaga. To, że ona potrafi śpiewać nie miałem wątpliwości, ale w nowym tle znalazła się znakomicie. Zabrzmi to nieprawdopodobnie, ale sprawiało mi to wielką przyjemność. Sprawdza się w każdej konwencji i naprawdę zgrała się zarówno z Bennettem jak i z orkiestrą. I to czuć zarówno w lekko bluesowym „I Can’t Give You Anything But Love”, poruszającym “Lush Life” czy żywiołowym “Let’s Face the Music and Dance”.

Wymienianie i wyróżnianie poszczególnych utworów mija się z celem, ale efekt okazał się dla mnie bardzo dużą niespodzianką. Eleganckie, piękne i naprawde dobre. Ciekawe, co tym razem zrobi Gaga?

7,5/10

Radosław Ostrowski


Dodaj komentarz