
Ta młoda Olsztynianka wywołała szerokie zainteresowanie 3 lata temu płytą „June”, która odniosła sukces komercyjny i artystyczny (m.in. Paszport Polityki). I teraz znów ukazuje się nowa płyta Julii Marcell, znowu została wydana i nagrana w Niemczech. Ale już słychać różnice.
Za produkcję odpowiada sama Julia oraz perkusista Thomas Fietz. I coraz wyraźniejszy jest tutaj wpływ gitary elektrycznej, choć nadal poruszamy się w alternatywnych dźwiękach. Czasami jest brudno i garażowo (lekko punkowe „Teacher’s”), jednak dominuje tutaj inspiracja brzmień staroświeckich z lat 60. (delikatne „Piggy Blonde” z łagodnymi smyczkami w tle czy melodyjne „Halflife”), pulsacji elektroniką („Dislocaited Joint” z hipnotyzującym fortepianem), a nawet minimalistycznego brzmienia kreującego aurę tajemnicy („Maryanna” – fortepian oraz wokalizy), a nawet pojawia się jeden utwór w języku polskim (szybka „Cincinna”). Całość brzmi trochę dziwacznie, nie brakuje eksperymentów, przesterowań gitar, delikatnych wokaliz, ale jednocześnie jest to bardzo przebojowe, nie o byle czym (klaskanie – pod koniec „Lost Luck”).
W dodatku jest jeszcze bardzo delikatny i przyciągający uwagę wokal Julii – jeszcze trochę dziewczęcy, czasami rozmarzony i bujający, ale nie spadający poniżej pewnego poziomu. Równie zaskakujący jak cała płyta. Naprawdę więcej niż dobra.
8/10
Radosław Ostrowski
