Pawbeats – Utopia

Utopia

Tego faceta znają fani hip-hopu od strony producenckiej, a także kompozytorskiej. Współpracował m.in. z Pihem, Mioushem czy Biszem. Ale Marcin Pawłowski zwany też Pawbeatsem postanowił wydać własny autorski materiał, co w przypadku producentów nie jest niczym nowym.

Ponieważ Pawbeats ograniczył się do roli producenta, więc jego głosu nie usłyszymy, a Pawbeats stawia zarówno na żywe instrumenty, elektronikę i skrecze. Nie brakuje fortepianu, gitary akustycznej oraz skrzypiec. To połączenie działa naprawdę wybuchowo, choć pewnie ten zwrot jest wykorzystywany bardzo często. Ale wystarczy odpalić otwierający całość „Dzień polarny”, który zaczyna się bardzo delikatnie (pięknie grający fortepian), nawet perkusja jest dość spokojna, jednak zarówno wejście gitary pod koniec oraz przebitki wokalizy działa porażająco. I nawet w tym instrumentarium przebijają się elektroniczne smyczki („Widnokrąg”), dynamiczna gra klawiszy („Martwy piksel”) czy bardziej liryczne kompozycje z poruszającymi skrzypcami („Bracia”) lub trąbką („To jest muzyka”). Nie można też nie wspomnieć dynamicznych, perkusyjnych bitów („Euforia”) oraz skreczach („Dzień polarny”).

W dodatku producentowi udało się ściągnąć rasowych raperów z pierwszej ligi (Zeus, VNM, Tede, Pih, Rahim), a także młodych wilczków (Mam Na imię Aleksander, KęKę, Quebonafide) oraz pań, ubarwiających całość (Kasia Grzesiek, Marcelina). I w zasadzie nie ma się do kogokolwiek przyczepić, gdyż każdy dał z siebie wszystko, nawijka fenomenalnie współgra z bitem (m.in. o rapie, miłości, energii). Nie jestem w stanie wymienić wszystkich, ale nie mam wątpliwości, że jest to znakomity album rapowany w Polsce.

Więc jeśli nie jesteście fanami hip-hopu, ale szukacie wartego uwagi albumu, to zacznijcie od tego.

9/10 + znak jakości

Radosław Ostrowski

Dodaj komentarz