

R’n’b podobno trzyma się całkiem nieźle. By się o tym przekonać, trafiłem przypadkowo na płytę niejakiej Jazmine Sullivan, która nagrała swój trzeci album po pięciu latach przerwy. Więc jakie jest to „Reality Show”?
Jak się nagrywa taką muzykę? Prosto. Bity, prosta gra perkusji, cykacze i/lub fortepian. Pojawiają się też różnego rodzaje ubarwiacze (podniosłe chórki w „Dumb”, trąbka w „Brand New” czy „jęki” w „Vains”), a także obowiązkowe rapowanie oraz inspiracji soulem (nastrojowe „Let It Burn”). Niby to już słyszeliśmy, bo trudno coś nowego w tego typu muzyce coś wymyślić, więc stawia się tutaj na melodykę oraz chwytliwe przeboje. Mamy tu obydwa elementy oraz pewne elementy zaskoczenia jak akustyczne „Forever Don’t Last” czy dynamiczny „Stanley” nafaszerowany ejtisowską elektroniką oraz różnymi bajerami. początek jest całkiem niezły, jednak to szybka i bogata końcówka tak naprawdę miażdży tempem, aranżacją. Swoje robi też bardzo delikatny wokal Jazmine – przynajmniej przez większość utworów.
Powiem krótko – „Reality Show” to kawał przyzwoitej płyty, która może niczym nie zaskoczy, ale nie będzie działać też przynudzająco. Fani czarnego brzmienia wiedzą co mają robić.
6,5/10
Radosław Ostrowski
