

Macieja Balcara znam przede wszystkim jako frontmana Dżemu (od 2001 roku), gdzie naprawdę dobrze się odnajduje. Tym większym było dla mnie zaskoczeniem, gdy trafiłem na solową płytę tego znakomitego wokalisty. I to drugą w jego dorobku.
„Ruletka” to mieszanka różnych gatunków oraz instrumentów, gdzie Balcar pokazuje całkiem inne oblicze. Widać to już w rockowej „Nadziei”, gdzie poza gitarowymi riffami (w połowie) swoje robią delikatne trąbki czy akustyczne „Chłonę małe rzeczy”, gdzie (poza gitarą – uroczą i zwiewną) mamy tylko bas oraz oszczędną perkusję. Jednak na mnie najciekawsze były utwory, gdzie Balcar miesza elektronikę z etnicznymi dźwiękami jak w przypadku „Wojny” z kapitalnym basem działającym jako siła napędowa( po drodze będą jeszcze bębny, flety, sitar, a w refrenie odzywa się jeszcze trąbka i gitara elektryczna z klaskaniem) czy melancholijni „Niewierni sobie” z elektroniczną perkusją i delikatnymi cymbałkami. To bardziej liryczne oblicze, co słychać także w spokojnym (zazwyczaj) wokalu oraz skłaniających do refleksji tekstach.
Ciągle są zaskoczenia (ponad 15-minutowe „W próżni” dla wielu może być nie do przebicia), jednak niezmienne są dwie rzeczy – wysoki poziom realizacji oraz charyzma Balcara. I to wszystko składa się na grę, w którą warto zagrać.
7,5/10
Radosław Ostrowski
