
Młody obiecujący raper znany ze sztuki freestyle’u, tym razem postanowił wydać pierwszy legal. Wspierany przez różnych producentów (m.in. Grejtu, Kamska i Lanek) nagrał „Beletrystykę”, która pokazuje spory potencjał tkwiący w tym chłopaku.
Krótkie „Intro” zawiera wplecione fragmenty freestyle’u oraz brawa publiczności, potwierdzające zwycięstwo Filipka (oraz pstryknięcia). A każdy utwór to inna historia, gdzie mówi zarówno o sobie, rzuca aluzje do Harry’ego Pottera („Harry Potter flow” z mrocznymi skrzypcami w refrenie). Podkłady są miksem cykaczy oraz elektroniki („Metionina”), nie pozbawionej mroku (tykający wstęp w „Faktorum” czy przerobiona wokaliza w „Dawaj Filip”), ale też i pewnej nadziei (pianistyczny „Wszystko zostaje na kliszach”) oraz eksperymentowania (zapętlona perkusja oraz przerobione głosy w „Ćmie barowej” czy imitacja gitary elektrycznej w „Lucky Loser” oraz „Młodzi, piękni i ambitni” czy „zapożyczeniem” gitarowego riffu od zespołu happysad w „Widziany oczami ślepych uliczek”). Jednak brzmieniowo to oldschool w najczystszym wydaniu, co nie jest w żadnym przypadku wadą.
Sam Filipek ma dobrą nawijkę, zgrabnie wplatając różne skojarzenia i aluzje („Chciałeś mnie na takich bitach, więc dawaj fejm/Bo nie może handlować z tym nawet Kazimierz Greń” czy „Chce dupek jak Hefner, ziomków z Gomorry i hajsu jak Gazprom”), bawi się metaforami oraz trafną obserwacją („To tylko my ,to pokolenie co nie szanuje niczego dłużej/A wszystkich nas łączy, ziomeczku, jedno – wychowani na Tabaludze”) współczesnego, pustego świata skupionego na pieniądzu. Braggowania też nie zabrakło, jednak jest to na poziomie. Sam głos oraz warsztat jest zdecydowanie na plus, zwłaszcza, że wszystko jest wyraźnie powiedziane.
Filipek wychodzi z podziemia i pokazuje, że absolutnie jest on wart uwagi. „Beletrystyka” to zdecydowanie ciekawy debiut ziomalskiej sceny, do której czasami wchodzę. Mocny arsenał rapu.
8/10
Radosław Ostrowski
